Jest wręcz przeciwnie, bo śledztwo wciąż jest prowadzone, a zaangażowane w sprawę służby sprawdzają kolejne wątki. To może oznaczać jeszcze większe problemy gorzowskiego klubu. Całą sprawę dość enigmatycznie komentuje rzecznik gorzowskiej prokuratury, ale z jego słów trudno odczytać optymistyczne sygnały dla klubu.
- Potwierdzam, że wciąż prowadzimy śledztwo w sprawie ewentualnych nieprawidłowości w rozliczeniu miejskiej dotacji przez władze Stali Gorzów. Prowadzone są czynności, które generują kolejne obowiązki, ale z uwagi na dobro śledztwa nic więcej w tej chwili nie mogę powiedzieć. Zapewniam jednak, że śledztwo cały czas się toczy i nie ma tam bezczynności. To skomplikowana materia - wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim Łukasz Gospodarek.
Przypomnijmy, że już w czerwcu było wiadomo, że zeznania w tej sprawie złożyło dwóch żużlowców, jeden, który wciąż ściga się dla Moje Bermudy Stali Gorzów i jeden były zawodnik tej drużyny. Badane nieprawidłowości mają dotyczyć nieprawidłowego rozliczenia dotacji miejskiej na sekcję piłki ręcznej Stali Gorzów za rok 2020. Chodzi o to, że część pieniędzy przeznaczona na tę dyscyplinę mogła być wydana na potrzeby żużlowej sekcji, której zawodnicy mogli świadczyć fikcyjne usługi, za które później pobierali wynagrodzenie.
Warto zaznaczyć, że sprawa dotyczy sytuacji sprzed kilku lat i działań poprzednich władz Stali Gorzów. Gdyby jednak postępowanie faktycznie wykryło nieprawidłowości, to klub mógłby zostać zmuszony do zwrotu całkiem dużych pieniędzy. To z kolei mogłoby się odbić na jego kondycji finansowej. Władze Stali na razie jednak zachowują spokój, ale oficjalnie nie zamierzają komentować śledztwa prokuratury.
Czytaj więcej:
Wilki Krosno chwalą się wynikami
Wigilia w Lesznie bez Jankowskiego
ZOBACZ Ile zawodnicy wydają na przygotowanie do sezonu? Znamy konkretne kwoty