Ben Barker u progu swojej kariery uważany był za bardzo duży talent, a wielu wróżyło mu karierę na poziomie Tai'a Woffindena i Lewisa Bridgera. Jednak z tego trio tylko drugi z nich zrobił karierę, a pozostali zmagali się z problemami. Nie do końca osobistymi.
Barker przez lata swojej kariery ścigał się w wielu polskich klubach i nabierał doświadczenia pod okiem kilku trenerów, jak chociażby Marek Cieślak.
Wyrósł na ligowego średniaka, ale w swojej ojczyźnie, bo z polskich torów zniknął. Zresztą próżno go też szukać było w drugiej części sezonu na Wyspach, bo został odsunięty od składu Plymouth Gladiators. Miało to związek z wydarzeniami z lipca, a konkretniej oblaniem testów na obecność narkotyków i alkoholu.
ZOBACZ "Samorządy opłacają światowy żużel". Ciekawa analiza eksperta
- "Wynik Bena Barkera okazał się nieujemny" - napisało w lakonicznym oświadczeniu Speedway Control Bureau, które zarządza rozgrywkami ligowymi na Wyspach.
Kuriozalna okazała się być kara. Władze brytyjskiego speedwaya zawiesiły Barkera do... 1 marca 2023 roku. To oznaczało, że zawodnik tak naprawdę straci niewiele, bo jego wyrok w większości obowiązuje w przerwie zimowej.
Z nowym sezonem 34-latek znów zamierza pojawić się na torze. I ponownie w SGB Championship przywdzieje barwy Gladiatorów z Plymouth. - Wspaniale jest być ponownie w tym klubie. To mój ulubiony tor, kocham fanów i czuję, że po tym, co się stało, to muszę dać im coś od siebie. Plymouth jest moim klubem. Chciałem zostać w tej lidze i nie chcę jeździć nigdzie indziej - powiedział Brytyjczyk w rozmowie z "East Anglian Daily Times".
Czytaj także:
Prezes nie ukrywa, że mają u siebie talent
Przygoda ze Stalą Rzeszów była dla niego lekcją życia