Gdy kilka lat temu Discovery przejmowało cykl Speedway Grand Prix, wśród większości społeczności żużlowej zapanowała radość. Wierzono wtedy, że po wielu latach stania w miejscu czekać nas będzie całkowicie nowa era Indywidualnych Mistrzostw Świata.
Co miało nam dać wielkie amerykańskie przedsiębiorstwo? Przede wszystkim poszerzenie lokalizacji i wyjście poza Europę. Mówiono wtedy o Stanach Zjednoczonych, Australii, Ameryce Południowej, a nawet czasami o Azji. Cykl miał być pokazywany także na kanałach telewizyjnych o ogromnym zasięgach. Tory miały być ciekawsze, ściganie większe, a sam żużel miał przedstawić się większemu gronu publiczności na całym świecie.
Niestety, jak to często bywa, na mówieniu i planach wszystko się zatrzymało. Kibice z każdym miesiącem są coraz bardziej rozgoryczeni, a duża część z nich nawet pomału zaczyna być pogodzona, z tym że nic się nie zmieni. Na początku zrzucano wszystko na pandemię, co było nawet logicznym wytłumaczeniem. COVID-19 jednak pomału staje się już przeszłością, a w Grand Prix nie widać żadnych nadchodzących zmian.
ZOBACZ Polskie obywatelstwo dla Tarasienki "na biurku Prezydenta". Prezes mówi o szczegółach
Kilka dni temu przedstawiono kalendarz rozgrywek na następny sezon, a w nim praktycznie nic się nie zmieniło. Właściwie od razu pojawiło się wiele negatywnych komentarzy osób, które są po prostu całą sytuacją zawiedzione. Marian Maślanka w rozmowie z naszą redakcją nie ukrywa, że także przyjął tę informację z rozczarowaniem. W podobnym tonie wypowiada się Krzysztof Cegielski.
- Taka refleksja przychodzi mi do głowy. 20 lat temu miałem przyjemność zacząć starty w GP. Wtedy też to był początkowy czas rozwoju tych rozgrywek. Przenoszono się na wielkie stadiony, a wisienką na torcie był turniej w Sydney na Stadionie Olimpijskim. Wtedy wydawało się, że to wszystko będzie się rozwijało. Tory często były fatalnie przygotowane na tych sztucznych nawierzchniach, ale twierdziłem, że my, jako zawodnicy, powinniśmy się do tego dostosować, bo to była szansa, żeby wyjść z żużlem gdzieś szerzej, na salony - wspomina.
- Minęło 20 lat, nastąpiła zmiana promotora. Jednak, gdy porównam sobie to, do tamtych czasów, to cały świat poszedł do przodu. Nawet w Polsce żużel jest zdecydowanie bardziej profesjonalny, a Grand Prix niestety, poza być może ładniejszym opakowaniem, chociaż tutaj też mam wątpliwości, nie rozwinęło się nawet o krok. Początkowa wizja wyglądała cudowanie, ale za tym nie poszły czyny. Najpierw rzekomo pandemia ograniczała działania, ale co dzisiaj je ogranicza, to nie wiem. Brakuje komentarza promotora do tej całej sytuacji - dodaje.
To właśnie brak jakichkolwiek informacji od zarządzających cyklem, ale też nierozwijanie Mistrzostw Świata wypominane jest również przez Mariana Maślankę. - Na razie jest stagnacja, a nie o to chyba chodziło sympatykom żużla i wszystkim innym, w których interesie jest rozwój tego sportu i poszerzanie geografii. Nie wiem, co się stało, dlaczego nie mamy żadnych wyjaśnień i żadnych nowych lokalizacji - dziwi się były działacz żużlowy.
USA, Australia, Argentyna, Włochy, a nawet Azja. To tylko niektóre możliwe miejsca do rozegrania jednej z rund, które pojawiały się w różnych rozmowach. Jeśli zarządzającym zależy na rozwoju zawodów Grand Prix, muszą zostać przedstawione nowe tory w kalendarzu. Tak stara się robić, chociażby w Formule 1, a nawet w skokach narciarskich, przy wyborze skoczni. Obaj żużlowi eksperci twierdzą jednak, że powód braku nowych stadionów jest prosty.
- Prawdopodobnie, jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Prawdopodobnie promotor po tym pierwszym roku nie zarobił tyle, ile oczekiwał i nie ma środków na to, aby zaangażować się w rozwój rozgrywek Grand Prix - mówi były prezes Włókniarza Częstochowa. - Podejrzewam, że na przeszkodzie stoją ograniczenia organizacyjne i finansowe. Jak to w biznesie, najpierw trzeba zainwestować, żeby kiedyś z tego czerpać jeszcze większe korzyści. Na razie tego nie widać. - mówi za to Cegielski.
Przy okazji proponuje także swój pomysł na zmiany w Speedway Grand Prix. - Wydawało mi się, że potężna marka, która stoi za promotorem, ma już na tyle wypracowane kontakty i posiada taką siłę przebicia, że to już jest właściwie tylko formalność. Nic by się nie stało, gdyby żużel był częścią jakiegoś weekendu, przy jakiejś innej dyscyplinie motorowej i w ten sposób byłaby to promocja żużla.
To wszystko w tej chwili powoduje stagnację, jednak w przyszłości może dojść nawet do cofania się samej dyscypliny, a przede wszystkim Grand Prix. Powtarzające się cały czas te same areny oraz coraz mniej walki na torze może spowodować zmniejszone zainteresowanie cyklem. - Myślę, że to nastąpi, ponieważ nikt nie chce takich nudnych turniejów oglądać. Co więcej, gdzie są potężne problemy z torami i z jazdą zawodników. To aż nie przystoi do rozgrywek tego typu. Rzeczywiście kibice mogą zacząć się odwracać od Mistrzostw Świata - przestrzega Maślanka.
Zdecydowanie lepszej myśli jest drugi z ekspertów, chociaż podkreśla jednocześnie, że faktycznie czyni się dużo, aby do tego doszło. - Żużel ma sporą grupę zagorzałych fanów, którzy nigdy nie zrezygnują z tego sportu. Jednakże faktycznie robi się wiele, żeby kibiców zniechęcić, zwłaszcza jeśli chodzi o jakość widowisk. Jak słyszę szefa światowego żużla Armando Castagna, który po GP w stolicy Czech mówi, że ściganie było świetne, a samo Grad Prix w Pradze jest dla żużla tak samo ważne, jak Grand Prix Monte Carlo dla Formuły 1, to zastanawiam się, czy jest szansa na jakieś zmiany.
Wiele z tych spraw jest bardzo ważnych, jednakże obaj rozmówcy podkreślają, że ostatecznie wszystko i tak sprowadza się do samej rywalizacji na torze. - Oprawa jest potrzebna. Ten sport na to zasługuje. Jeśli chodzi o oprawę całych rozgrywek, to poprawa jest zauważalna i to trzeba podkreślić, natomiast to jest tylko opakowanie, a solą tego sportu są wyścigi. Samo opakowanie nic nie da, jeśli z torów będzie wiało nudą - kończy Marian Maślanka.
Były żużlowiec pochodzący z Gorzowa Wielkopolskiego zwraca uwagę za to, że przygotowanie ciekawego widowiska nie jest wcale takie trudne. - W dzisiejszych czasach zrobić dobry tor na zawody bezstronne jest bardzo łatwo, tylko trzeba chcieć, ale wiele razy w Grand Prix pokazano, jak można zepsuć rzeczy, które wydają się trudne do zepsucia.
- Aczkolwiek ja nie będę wśród tych, którzy obiecują, że nie wykupią transmisji na następny rok, ponieważ należę do tych absolutnych fanatyków żużla, którzy zawsze i wszystko wykupią, żeby oglądać żużlowców jeżdżących w kółko. Na mnie można liczyć cały czas, niestety - śmiejąc się zakończył Krzysztof Cegielski.
Czytaj także:
- Żużel. Max Fricke odsłania kulisy negocjacji z ZOOleszcz GKM-em
- Żużel. Australijczycy zabrali głos w sprawie DPŚ we Wrocławiu. Sugerują zmianę w regulaminie