Zatrzymanie prezesa Marka Grzyba to ogromny cios dla gorzowskiego środowiska żużlowego, choć klub przekonuje w wydanym w czwartek oświadczeniu, że to wydarzenie nie ma związku z jego działalnością. - To tak nie działa. Sama osoba prezesa jest wystarczającym związkiem - mówi nam Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Torunia i Zielonej Góry.
- Prezes to przecież ktoś wyznaczający kierunki i dający gwarancje zawodnikom. W tym przypadku mówimy o osobie bardzo charyzmatycznej, która od momentu pozyskania Martina Vaculika opowiadała o bardzo konkretnej perspektywie. Można było go lubić lub nie, ale była to na pewno postać strategiczna. W Stali zachwiał się właśnie fundament bezpieczeństwa, a to sygnał dla konkurencji, żeby działać i to zapewne się dzieje - tłumaczy.
Frątczak nie ma najmniejszych wątpliwości, że rywale Stali będą chcieli wykorzystać jej kryzys. To oznacza, że zawodnicy gorzowskiej ekipy staną się teraz dla innych klubów głównymi celami transferowymi. - Nie mam najmniejszych wątpliwości. To wydarzenie ma duży wpływ na reakcję środowiska i to, co dzieje się na rynku transferowym. W najbliższych dniach z pewnością zobaczymy w mediach wysyp nagłówków w stylu, że Bartosz Zmarzlik jest blisko Lublina a Martin Vaculik Częstochowy - wyjaśnia.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Przedpełski, Krakowiak i Majewski gośćmi Musiała
Czy zdaniem menedżera rozbiór Stali Gorzów jest teraz bardzo prawdopodobny? - Nie musi do tego dojść. Trzeba jednak pamiętać, że rynek transferowy ruszył znacznie wcześniej, co ma związek z niepewną przyszłością Rosjan. Zawodnicy Stali z pewnością także otrzymywali już oferty, ale utrata prezesa i sytuacja kryzysowa to dla konkurencji woda na młyn. Rywale na pewno poczuli, że teraz szanse na transfery wzrosły i będą chcieli to wykorzystać. Dostali gigantyczny argument, którym zapewne będą się posługiwać - przyznaje.
- Kluczowi zawsze są ludzie, którzy stoją za klubem. We Wrocławiu jest Andrzej Rusko, w Toruniu Przemysław Termiński, a w Częstochowie Michał Świącik. Wokół nich wszystko się kręci. Teraz pytanie brzmi, czy gorzowskie środowisko będzie w stanie szybko się skonsolidować. Szybko oznacza dla mnie w perspektywę kilkunastu dni. Jeśli się uda, to nie musi dojść do rozbioru Stali - wyjaśnia Frątczak.
Menedżer jest również przekonany, że zawodnicy Stali dadzą klubowi chwilę czasu, zanim zdecydują się na ucieczkę z Gorzowa. - Moim zdaniem zachowają trochę powściągliwości. Uważam, że chwilę zaczekają, bo będą chcieli wyjaśnienia sytuacji w Gorzowie. Odejścia moim zdaniem nie nastąpią ad hoc. Gwarancje muszą pojawić się jednak dość szybko, by do tego nie doszło - podsumowuje.
Zobacz także:
Oglądaj Magazyn PGE Ekstraligi
Dali mu większą kasę, choć nie musieli