- Na tym polega ten sport, abyśmy się ścigali i aby było widowisko. Tor był przygotowany bardzo dobrze, bo było wiele możliwości do jazdy i każdy szukał tej najbardziej optymalnej dla siebie. Jednak to działało różnie. Na przykład w miejscu, gdzie po szerokiej wyprzedził mnie Maciej Janowski, to kiedy ja tam wjechałem, to mój motocykl nie pojechał tak, jakbym tego oczekiwał, więc musiałem obierać inną trajektorię - przyznał w pomeczowej mixzonie Dominik Kubera.
Dla żużlowców Motoru Lublin spotkanie z Betard Spartą było o tyle trudniejsze, że podopieczni Macieja Kuciapy ostatni raz przy Alejach Zygmuntowskich ścigali się 6 maja, czyli blisko miesiąc temu.
- Przez ten miesiąc dużo się zmieniło, chociażby diametralnie pogoda, bo nie było tak ciepło. Dawno nie mieliśmy okazji, aby tu pojeździć, więc musimy więcej poszukać i wiele pracy przed nami, aby dopracować siebie do perfekcji - dodał Kubera.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Mirosław Jabłoński ma pomysł jak usprawnić sędziowanie
Leszczynianin w niedzielnym meczu przy swoim nazwisku zapisał dziesięć punktów z bonusem. Rozpoczął świetnie, bo od pokonania trzykrotnego mistrza świata, czyli Tai'a Woffindena , a później dorzucił punkty na: Michale Curzytku, Danielu Bewleyu (dwukrotnie) oraz Bartłomieju Kowalskim.
- Cały czas szukałem optymalnych rozwiązań i ciężko było je znaleźć. W biegu, w którym upadłem, to był mój błąd, więc muszę się uspokoić, wrócić do domu, pójść na rybki i wypić duży dzbanek melisy, aby takich rzeczy nie było. Dobrze, że i mnie i nikomu nic się nie stało. Jak starty były okej, to traciłem na trasie i nie mogłem być tak szybki, jak Maciej Janowski. Ale będę szukał, aby to się zmieniło - zakończył żużlowiec gospodarzy.
Wśród ekipy z Wrocławia najlepiej punktował wspominany już Janowski, który jako jedyny zapisał przy swoim nazwisku dwucyfrowy rezultat i co więcej, to było to aż siedemnaście punktów z bonusem. Zawodnik przyznawał, że po sobotnim ściganiu na trudnym torze w Teterow jazda na południowym wschodzie byłą czystą przyjemnością.
- Mój motocykl od początku fajnie się rozpędzał, pierwszy bieg to mój błąd i zepsuty kompletnie start, a potem bardziej zwracałem na to bardziej uwagę - skomentował swój występ.
Do dziesiątej gonitwy wynik meczu w Lublinie był na styku, bowiem na tablicy wyników widniał rezultat 31:29. Później miejscowi zadali dwa podwójne ciosy i odskoczyli na osiem punktów. - Walczyliśmy dzielnie ale wiem po sobie, że kiedy nie możemy się spasować na tym torze, to jest ciężko. To jest szybki tor i kiedy ustawienia są pomylone, to ciężko to nadrobić - dodał.
Już za tydzień rewanżowe starcie obu drużyn. Niepokonany dotychczas Motor Lublin z dużymi nadziejami uda się na Dolny Śląsk, gdzie ambicje są jednak ogromne, a sam Janowski mocno optymistycznie wypowiada się w kontekście ścigania na Stadionie Olimpijskim. Do odrobienia będzie jednak, aż 10 punktów.
- Na pewno jest to bardzo dużo, bo jedziemy z liderem, a drużyna z Lublina jest bardzo mocna. Będzie ciężko, ale wierzymy w swój domowy tor i umiejętności i wydaje mi się, że stać nas na odrobienie strat - zakończył lider Sparty.
Czytaj także:
Czas płynie, a ból pozostaje ten sam
Ekstremalne plany trzykrotnego mistrza świata