W sobotę na PGE Narodowym w Warszawie wróciło żużlowe ściganie. Z turniejem Orlen Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland wiązano ogromne oczekiwania, a fani wierzyli, że będzie to świetne widowisko sportowe.
Pierwsze dwie serie nie rozczarowały, ale też nie rzuciły na kolana. Dodatkowo zawodnicy zamiast skupić się na walce o punkty, musieli zachowywać szczególną ostrożność pokonując kolejne łuki, a szczególnie ten drugi, bowiem tworzące się koleiny sprawiały im wiele problemów.
Uczestników ścigania dźwigało tam na tylne koło, a nie każdy miał tyle szczęścia, by albo wybronić się przed rywalem, lub aby nie zapoznać się z torem. Szczególnie groźna sytuacja miała miejsce w szóstym biegu, kiedy to panowanie nad motocyklem stracił Patryk Dudek.
ZOBACZ WIDEO Woźniak mechanikiem Zmarzlika. "Zawsze to cenne doświadczenie"
Zielonogórzanina dźwignęło na tyle mocno, że zaliczył upadek, a na domiar złego wpadł w niego Jack Holder. Na szczęście dla samych uczestników tej kraksy i widowiska, obaj wrócili do parku maszyn o własnych siłach.
Po tym zdarzeniu na torze pojawiła się m.in. koparko-ładowarka, która dowiozła w okolice linii start-meta dodatkowej nawierzchni. Dało się zaobserwować, że prace te były strzałem w dziesiątkę, bowiem jeźdźcy zdecydowanie lepiej radzili sobie na czasowym torze na PGE Narodowym.
Czytaj także:
Adams odegrał ważną rolę w jego rozwoju. Nie może się nachwalić rodziny Rusieckich
Stal Gorzów za chwilę będzie jeszcze mocniejsza. Prognozy się potwierdziły