Jakże nieszczęśliwa musi być dusza Pierre'a De Coubertina. Z powodu tego, co zrobiono ze sportem olimpijskim przez ostatnie 100 lat, na pewno już wiele razy twórca tej idei przewracał się w grobie. Po decyzji MKOl o wyrzuceniu Rosji z igrzysk trener rosyjskich piłkarek ręcznych Jewgienij Trefiłow zaproponował mu nawet, by z niego wstał.
To chyba zły pomysł. Równie kiepski, jak ten rosyjskich działaczy i sportowców, którzy przelewali mocz do butelek po napojach gazowanych i słoików po jedzeniu dla niemowląt. Tak, na miejscu francuskiego barona nigdzie bym się nie ruszała. Bo i po co?
Żeby przeczytać skandaliczne, oficjalne, komentarze skompromitowanych rosyjskich działaczy, poklepywanych po plecach przez najwyższych państwowych polityków? Oni wszyscy nie mają sobie nic do zarzucenia.
Żeby popatrzeć na krokodyle łzy niektórych "mistrzów" olimpijskich z Soczi? Przecież to jedne z najlepszych produktów rosyjskich laboratoriów ostatnich lat.
Żeby patrzeć, jak politycy mordujący tysiące niewinnych ludzi, zapalają u siebie olimpijski znicz? Symbol pokoju i braterstwa narodów.
ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno: Rosjanie absolutnie zasłużyli na wyrzucenie z
igrzysk
Nie, Coubertin mógłby tego nie wytrzymać. On przecież, naiwny, wymyślił sobie, że igrzyska olimpijskie mają być dla sportowców, a nie polityków. Ci jednak mają to gdzieś. Prezydent Rosji wcale nie potrzebuje sportowców na igrzyskach w Korei Południowej. O wiele bardziej potrzebuje ich w tzw. Putin Team.
Symboliczny zespół, robiący zawrotną karierę w mediach społecznościowych, powstał kilka tygodni temu. Ma wspierać głowę państwa w jego walce z "wrogami narodu", a ten, po decyzji MKOl, już przecież stoi u bram. W walce z gnijącą cywilizacją zachodu i stojącym w politycznym rozkroku Donaldem Trumpem.
Pomysł wyszedł od słynnego hokeisty, Aleksandra Owieczkina. Wciąż przyłączają się do drużyny kolejni znani sportowcy. Świetny chwyt propagandowy przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w Rosji. Ich wynikiem prezydent martwi się tak samo, jak decyzją MKOl o wyrzuceniu Rosji z igrzysk, czyli wcale. Doskonale przecież przewidział oba rezultaty.
Tylko my, głupi, naiwni kibice drżeliśmy do końca o wynik obrad 14 działaczy. Ach, jak to by było pięknie, gdyby tak wyrzucić tę wstrętną Rosję i pozbyć się w ten sposób tych najgorszych, najbardziej skażonych. Największych oszustów. Najbardziej bezczelnych. Bezkarnych od lat. Jak to będzie dobrze nie oglądać już zuchwałej gęby Witalija Mutki i jego ministrów.
- Wydaliśmy proporcjonalne sankcje za tę systemową manipulację, jednocześnie chroniąc czystych sportowców. Jako sportowcowi jest mi przykro z powodu wszystkich czystych zawodników, którzy będą cierpieć z tego powodu - powiedział prezydent MKOl, Thomas Bach.
Serio, panie Bach? A co z próbami dopingowymi chińskich sportowców, pobranymi podczas igrzysk w Pekinie w 2008? Co tam słychać za Wielką Wodą? I dlaczego, żeby zostać arcymistrzem narciarskim, trzeba najpierw koniecznie zachorować na astmę? Kiedy powstaną komisje do tych i wielu innych spraw?
A może dajmy sobie już spokój z tymi bzdurami o duchu wielkich igrzysk olimpijskich. Przecież od lat obserwujemy koniec wielkiego sportu. Staliśmy się zakładnikami dziwnych gierek. Do niedawna system badań antydopingowych był bardzo logiczny. Była próbka A, próbka B, odpowiednie procedury, badania.
Po decyzji MKOl okazuje się, że już tak nie jest. Wychodzi na to, że - jak słusznie zauważył Wasilij Utkin - na podstawie ustnych oświadczeń możliwe jest uznanie wszystkich wyników testów dopingowych u jednego zawodnika i zdyskwalifikowanie go. Dlatego w tym sensie decyzja MKOl to może być zła decyzja.
Z drugiej strony Rosja w rzeczywistości przyznała się do istnienia państwowego systemu dopingowego. Wystarczy powiedzieć, że wszyscy urzędnicy wymienieni w raporcie McLarena, na czele z wiceministrem sportu, Jurijem Nagornych, nie pracują już na swoich stanowiskach. Nawet Witalij Mutko stracił posadę ministra sportu, formalnie awansując na stanowisko wicepremiera, ale zasadniczo jest zawieszony w swojej obecnej pracy z międzynarodowymi organizacjami sportowymi.
Niestety, dzisiaj, przez takich jak wy, sport olimpijski jest jak słynne buty Emila Zatopka: sponiewierany, brudny i popękany. Tyle tylko, że za nimi stały pot, ból i łzy wielkiego biegacza.
Joanna Wyrostek