Konkurs w Sapporo przeszedł do historii olimpizmu jako jeden z najdramatyczniejszych i najciekawszych, gdyż różnice w czołówce były wyjątkowo małe. Wojciech Fortuna otrzymał numer 29 i choć wcześniej dobrze zaprezentował się już na średnim obiekcie gdzie był szósty, nie był zaliczany do grona faworytów, za których uważano przede wszystkim Japończyków z fenomenalnym Yukio Kasayą na czele. Tym większym zaskoczeniem był więc wyjątkowo udany skok polskiego narciarza, który wylądował aż na 111 metrze będąc bliskim pobicia rekordu skoczni. Najgroźniejsi rywale uzyskali znacznie słabsze odległości i Fortuna stanął przed wielką szansą wywalczenia złotego medalu.
Druga próba w wykonaniu Polaka nie była jednak udana - ledwie 87,5 metra. Z uwagi na obniżony rozbieg 100 metrów w decydującej serii przekroczył jednak mało kto i Fortuna utrzymał prowadzenie aż do końca, choć kolejni skoczkowie uzyskiwali noty tylko minimalnie słabsze od niego.
Szwajcar Walter Steiner był gorszy o 0,1 punktu, Niemiec Rainer Schmidt o 0,6 punktu, a Fin Taunu Kaeyhkoe o 0,7 punktu. Wyjątkowo zacięty konkurs rozstrzygnięty został więc na korzyść Polaka. Nigdy wcześniej ani nigdy później Mazurek Dąbrowskiego nie rozbrzmiał na zimowych igrzyskach po zwycięstwie naszego reprezentanta.
Kolejne lata w karierze Fortuny nie były jednak zbyt udane - wywalczył wprawdzie wkrótce po igrzyskach złoto na mistrzostwach Polski, jednak na arenie międzynarodowej nigdy już nie zdobył żadnego medalu.