Maciej Kot podobnie jak większość polskich skoczków początku tej zimy nie może zaliczyć do udanych. Polak w odróżnieniu od Stefana Huli, czy Krzysztofa Miętusa zdobył jednak w tym sezonie pucharowe punkty i o miejsce w podstawowym składzie martwić się raczej nie musi. Bohater Zimowej Uniwersjady w Erzurum ocenił dla portalu SportoweFakty.pl swoje występy w niemieckiej części jubileuszowego TCS i odniósł się również do panujących w Oberstdorfie i Ga-Pa warunków atmosferycznych.
- Moje ostatnie starty były średnio udane. Na pewno wyszły one lepiej niż występy w Czechach i w Szwajcarii, ale do końca nie mogę być z nich zadowolony. Nie udało mi się bowiem awansować do "30", co jest moim celem na konkursy w Austrii. Z kolei warunki, jakie panowały do tej pory były naprawdę ciężkie. W Oberstdorfie wiało i sypał śnieg. W Ga-Pa za to od czasu do czasu padał deszcz lub mokry śnieg i to mocno utrudniało przebieg zawodów - mówi młodszy z synów Rafała Kota, byłego fizjoterapeuty naszej kadry.
Wicemistrz świata juniorów z 2009 roku uważa, że cztery wygrane "Schlieriego" w 60-tej edycji narciarskiego Wielkiego Szlema są bardzo realne - Szanse Gregora to około sześćdziesiąt procent. Myślę, że jeżeli da radę skakać tak do końca, to będzie ciężko mu odebrać te zwycięstwa. No chyba, że któryś z jego rywali się obudzi.
Podopieczny Łukasza Kruczka nie odczuwa póki co zmęczenia sezonem - Z przygotowaniem fizycznym nie mam problemu, staram się regenerować po zawodach i czuję się dobrze przygotowany. Z konkursu na konkurs jest z tym jednak coraz ciężej.