Bartosz Pogan: Jak zaczęła się twoja przygoda z biegami narciarskimi i co skłoniło Cię do tego, że wybrałeś akurat ten sport?
Ewelina Marcisz: Moja przygoda zaczęła się w wieku... hmmm nawet nie pamiętam kiedy. Jak tylko zaczęłam stawiać pierwsze kroki, rodzice ubrali mi biegówki na nogi. Byli sportowcami, bardzo dobrymi biegaczami. Mama była wielokrotną mistrzynią Polski, a tato sięgał nawet po medale na zawodach rangi światowej. 7. miejsce na Mistrzostwach Świata i wiele innych, o których się teraz nie wspomina, a był wspaniałym biegaczem. Całe moje rodzeństwo też uprawia ten sport. Nawet brat, który ma dwa lata śmiga na nartach. Po prostu rodzinna tradycja, którą kocham!
Kto był twoim pierwszym trenerem i jak wspominasz czasy gdy zaczynałaś swoją sportową karierę?
- Moim pierwszym trenerem był mój tato, który przekazywał mi swoją wiedzę, doświadczenie i obycie w tym sporcie. Bardzo wiele jemu zawdzięczam. Zaczęliśmy od początku to wszystko układać, nie było chaotyzmu, tylko cierpliwość. Wszystko miało swój czas i swoje miejsce. Tato był surowy, było ciężko, ale teraz gdy patrzę przez pryzmat czasu na to, to jestem bardzo szczęśliwa, że taki był. Wiem, że nas bardzo kocha i robił to dla naszego dobra, żeby nas w tym sporcie "wychować". Mam nadzieję, że mu się udało.
Za tobą jedna z najważniejszych imprez tego sezonu, czyli Mistrzostwa Świata Juniorów, który zostały rozegrane w Otepaeae. Jak ocenisz swój start?
- Swoje starty oceniam za udane. W każdym z biegów dałam z siebie wszystko, maksimum swoich możliwości!
Warto wrócić do biegu łączonego na dystansie 10 km. Przed rokiem zajęłaś w tej konkurencji piętnaste miejsce i był to dotychczas twój największy sukces. Tym razem było bardzo blisko medalu i do zwyciężczyni biegu straciłaś nieco ponad sześć sekund. Spodziewałaś się tak świetnego występu?
- Czy spodziewałam się takiego występu? Sama nie wiem. Miałam marzenia, ale nie spodziewałam się do końca, że tak pobiegnę. Wiele osób liczyło na mnie. Mam nadzieję, że nie zawiodłam ich. Jeśli tak to przepraszam. Dałam jednak z siebie wszystko na ile było mnie stać w tym dniu. Sama jestem zadowolona, choć zawsze jest ta odrobina smutku i żalu do samego siebie!
Przed tobą teraz kolejna bardzo ważna impreza, jak nie najważniejsza czyli Mistrzostwa Świata w Oslo. Jakie cele stawia przed sobą Ewelina Marcisz?
- Cele? Nie mam pojęcia. Po prostu chcę zaprezentować nasz kraj i siebie z jak najlepszej strony. Obiecuję, że się postaram!
Trener Wiesław Cempa w jednym z wywiadów powiedział: "Mamy pomysł na Oslo. Ewelinę Marcisz chcemy ustawić na pierwszej zmianie, na wystrzał". Można powiedzieć, że trener Ci ufa, a jednocześnie duże wyzwanie przed tobą...
- Tak, to prawda są takie plany, ale nigdy nie wiadomo czy nie znajdzie się kogoś lepszego, bardziej optymalnego rozwiązania. Bardzo się boję tego "wystrzału", ale zrobię co będzie trzeba, na ile będzie mnie stać. Trener jest bardzo mądrym i dobrym człowiekiem. Ja mam do niego ogromne zaufanie i mam nadzieję, że też to idzie w drugą stronę.
Jak układa się twoja współpraca z trenerem Cempą?
- Z trenerem Cempą współpracuje mi się bardzo dobrze. Jestem bardzo zadowolona, że jest moim trenerem. Mogę na nim polegać, zawsze mi pomoże kiedy tego potrzebuję i jak już wspomniałam wyżej ufam mu i wierzę w to co robimy, a to przecież podstawa sukcesu!
W tym sezonie zadebiutowałaś w zawodach Pucharu Świata. Jak oceniasz swoje pierwsze starty w tak doborowym towarzystwie, z całą czołówką światową?
- To pytanie proszę skierować do mojego trenera i szkoleniowców jak to wszystko się prezentowało. Ja nie jestem od oceniania...
Jesteś bez wątpienia młodą, utalentowaną, bardzo ambitną zawodniczką. Jakie są twoje cele, marzenia, które chciałabyś zrealizować?
- Bardzo chciałabym iść w ślady Justyny, a tym samym osiągać takie sukcesy jak ona!
Wybiegasz już myślami do Igrzysk Olimpijskich w Sochi?
- Tak, oczywiście. Marzeniem każdego zawodnika jest udział w Igrzyskach Olimpijskich i każdy o tym myśli bez wątpienia. Ja również!