Wielką aferą zakończyły się mistrzostwa świata w skokach narciarskich. Po ostatnim konkursie indywidualnym okazało się, że reprezentacja Norwegii dopuściła się gigantycznego oszustwa, za które zostali zdyskwalifikowani Marius Lindvik oraz Johann Andre Forfang. Ten pierwszy zajął drugie miejsce, co oznaczało, że został mu zabrany srebrny medal.
Jeszcze przed zawodami Jakub Balcerski ze sport.pl opublikował wideo, w którym widać, jak Norwegowie w nielegalny sposób manipulują kombinezonami. Strój podczas lotu miał być usztywniony w kroku, co pozwalało osiągać większe odległości. Później kilka nacji złożyło protest, a po konkursie rozpruto stroje wcześniej wspomnianej dwójki i znaleziono nielegalne modyfikacje.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Korzyści ze złamania regulaminu
Jak tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty ekspert od skoków Jakub Kot, sznurek czy elastyczna taśma znajdująca się w stroju idzie od kroku, przez nogawkę, aż do buta skoczka. Według jego wiedzy, zawodnik w zakazanym stroju po wyjściu z progu i rozszerzeniu nóg ma sztywniej ustawiony krok, co może przypominać skrzydło czy żagiel. W konsekwencji wytwarza się lepsza powierzchnia nośna.
- Nigdy się nie dowiemy, ile metrów dawała ta manipulacja. Przede wszystkim zawodnik i tak musiał być w dobrej formie. Trudno powiedzieć, co bez tego oszustwa osiągnęliby Lindvik oraz Forfang. Dziwne, że Norwegowie aż tak chcieli kombinować. Na pewno w dyspozycji tej dwójki ta modyfikacja pomogła, ale jak bardzo, to już tylko gdybanie - mówi nasz rozmówca.
Oszustwo prawie perfekcyjne
Nie da się ukryć, że to jeden z największych skandali w historii skoków narciarskich, a jego konsekwencje mogą być naprawdę ogromne. W niedzielę Międzynarodowa Federacja Narciarska wydała specjalny komunikat podkreślając, że utworzona zostanie niezależna komisja badawcza, która ma przeprowadzić szczegółowe dochodzenie w sprawie możliwych manipulacji sprzętowych w skokach narciarskich (więcej TUTAJ).
- Słyszałem, że to, co zrobili Norwegowie, było nie do znalezienia podczas rutynowej kontroli. Wszystkie pomiary były poprawne. To są detale, które w obecnych skokach decydują o różnicach. Dopiero po rozpruciu wyszło, co było w środku. Głosy są takie, że było to zrobione bardzo profesjonalnie. Gdyby nie te filmiki, nie byłoby możliwości dojścia do tego - opowiada były skoczek.
Przełomowa nowinka nic nie dała?!
Samo usztywnienie kombinezonów to tylko jeden z zarzutów, który jest kierowany w stronę Norwegów. Drugi, którego nie udało się jeszcze potwierdzić, to duplikowanie czipów. Do skoków narciarskich wprowadzono je przed obecnym sezonem i miały one zapobiec manipulowaniu w strojach, a jednocześnie ułatwić ich kontrolę. Szybko okazało się, że najpewniej ten pomysł nie zdał egzaminu.
- Pojawiały się różne wątpliwości czy ten system się sprawdzi. Rozmawiałem w Trondheim z ludźmi ze środowiska i usłyszałem, że skopiowanie tych czipów jest naprawdę proste. Były zgłaszane zastrzeżenia, że nie są one niepodrabialne. Trenerzy techniczni potwierdzili, że można je dublować. Nie wiem, czy FIS to zbagatelizował, czy nie miał jak tego sprawdzić - zdradza Jakub Kot.
Wiele osób żałuje, że po sobotnim konkursie mistrzowskim nie zdecydowano się na rozprucie kombinezonów wszystkich reprezentacji. Od dawna sztabom zarzuca się różne naciąganie przepisów. Co więcej, nie wiemy w tej chwili, czy Estończycy oraz Amerykanie nie korzystali z tej samej pomocy, co Norwegowie, skoro tworzą razem z nimi jeden team i ze sobą współpracują.
Kombinacje już na samym dole
Ekspert Eurosportu sam nie jest do końca przekonany, czy wszystkie kadry chętnie oddałyby swoje kombinezony do tak dogłębnej kontroli, czy może zaczęłyby się wycofywać z protestów.
- Obawiam się, że moglibyśmy się dowiedzieć, że inne reprezentacje również mają coś niezgodnego z przepisami. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Nawet na FIS Cup Słoweńcy posiadają stroje, w których nie mogą podnieść rąk do góry, bo mają tak nisko zaszyte pachy. Już na takich zawodach się wszystko zaczyna. Zabrnęliśmy w ślepą uliczkę, gdzie każdy kombinuje mniej lub bardziej - podsumowuje Jakub Kot.
To tylko pokazuje, jak szeroko rozwinięte są sztaby szkoleniowe najlepszych nacji w skokach narciarskich. Co gorsze, zarządzający dyscypliną już dawno stracili kontrolę nad tym, co się dzieje, gdyż reprezentacje cały czas znajdują się krok przed nimi. Wiele na to wskazuje, że trudno będzie wyjść z tej skomplikowanej sytuacji, a kolejne miesiące mogą być bardzo interesujące.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Skoki narciarskie w Trondheim - oglądaj na żywo w TVN w Pilocie WP (link sponsorowany)