Nowe zasady w biegu masowym
Zaplanowany na niedzielę biathlonowy bieg ze startu wspólnego w Oberhofie będzie pierwszym w historii istnienia tej konkurencji, w którym będą obowiązywały nowe zasady kwalifikacji. Międzynarodowa Unia Biathlonowa (IBU) wprowadziła bowiem pewne zmiany. Dotychczas w biegach ze startu wspólnego występowało trzydziestu najlepszych zawodników z klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Teraz na tej podstawie zapewniony występ ma tylko dwudziestu pięciu biathlonistów, zaś pozostałych pięć miejsc będzie zarezerwowanych dla najlepszej piątki w sprincie, który z reguły rozgrywany jest w każdej miejscowości goszczącej przed biegiem masowym. Właśnie tak jest również w Oberhofie, gdzie w sprincie rywalizowano w piątek, a bieg ze startu wspólnego odbędzie się w niedzielę. Nowa zasada ma na celu umożliwienie występu w tej drugiej konkurencji tym, którym uda się sprawić niespodziankę w pierwszej z nich. W Oberhofie skorzystał z tego Andriej Makowiejew, który w sprincie był piąty i awansował w klasyfikacji Pucharu Świata na trzydzieste szóste miejsce. Według dawnych zasad w biegu ze startu wspólnego by nie wystąpił, a tak otrzyma taką szansę.
Norweg we mgle
Tarjei Boe wygrał biathlonowy sprint w Oberhofie. To już jego trzecie zwycięstwo w tym sezonie, jednak dla Norwega triumfy wciąż są czymś niezwykłym. - Zająć pierwsze miejsce i stać na najwyższym stopniu podium - to dla mnie wciąż coś nowego. Ole Einar Bjoerndalen i Emil Hegle Svendsen już się przyzwyczaili, ale ja nie. Dla mnie to wciąż coś, co dopiero się zaczyna. W Oberhofie wszyscy pytają mnie o pogodę i o to jak się strzelało we mgle. Na leżąco tarcze były jakby szare, ale widziałem je. Brałem po dwa oddechy między każdym strzałem, starałem się jak najlepiej koncentrować. Strzelałem więc może nieco wolniej niż zwykle, ale ta taktyka mi się opłaciła - powiedział Boe. 22-letni Norweg jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a także klasyfikacji sprinterskiej.
Jak Szwedki minęły się z księżniczką
Obydwa etapy Tour de Ski w Toblach były oglądane na żywo przez szwedzką księżniczkę Viktorię i jej męża Daniela. - Jesteśmy na wakacjach na nartach, a skoro lubimy biegi to tu przyjechaliśmy. Przez korki opuściliśmy bieg mężczyzn - mówiła księżniczka. Nie udało się jej jednak spotkać z Charlotte Kallą i Anną Haag, czego zawodniczki bardzo żałują. - Głupio wyszło. Viktoria jest bardzo miła, spotkałam ją już latem w trakcie jej miesiąca miodowego. A przed startem dowiedziałam się przecież, że przyjechała - ubolewała Kalla. - Jest mi tak smutno, że minęłam się z nią - wtórowała swojej koleżance z kadry Haag.