Wielkie otwarcie
O tym, że w Kuusamo zgodnie z kilkuletnią tradycją sezon w narciarstwie klasycznym rusza na dobre, wie każdy kibic. Dla biegaczy z formalnego punktu widzenia jest to drugi start, gdyż zaczynają w tym roku w Gaellivare, co nie zmienia faktu, że tym razem rywalizacja w Finlandii zapowiada się szczególnie pasjonująco. W Kuusamo po raz pierwszy w historii odbędzie się bowiem mini Tour pod nazwą "Ruka Triple", który będzie się składał z trzech etapów. Zawody rozpoczną się od sprintów, a ich zwycięzcy otrzymają sekundy bonifikaty do klasyfikacji generalnej imprezy. Dzień później czas na tradycyjne biegi stylem klasycznym ze startem indywidualnym - panie pobiegną na pięć kilometrów, a panowie na dziesięć. Z punktu widzenia polskiego kibica ta konkurencja zapowiada się szczególnie ciekawie, gdyż Justyna Kowalczyk już wielokrotnie pokazywała, że na tym dystansie i tym stylem nie ma sobie równych - ostatnie zwycięstwo na pięć kilometrów stylem klasycznym Polka odniosła w sobotę w Muonio. Na podstawie wyników po dwóch etapach biegacze i biegaczki w niedzielę, dwudziestego ósmego listopada, pobiegną na dochodzenie odpowiednio na piętnaście i dziesięć kilometrów stylem dowolnym. Ci, którzy na mecie zajmą pierwsze miejsca, będą także zwycięzcami pierwszej edycji "Ruka Triple". Mini Tour otwierający sezon ma na stałe wpisać się w kalendarz Pucharu Świata i stać się jedną ze sztandarowych imprez biegowych. Działacze FIS mają nadzieję, że dzięki tym zawodom biegi narciarskie będą przyciągać kibiców już na początku sezonu. Pomysł zorganizowania Touru na tak wczesnym etapie wywołał różne komentarze zawodników - Kikkann Randall była przeciwna mówiąc, że w listopadzie nikt nie ma jeszcze optymalnej formy. Justyna Kowalczyk powiedziała za to, że lubi Toury, więc nie ma nic przeciwko zawodom w Kuusamo.
Jubileusz Tour de Ski
Ani się obejrzeliśmy, a Tour de Ski, jeszcze niedawno prawdziwa nowinka w świecie biegów narciarskich, świętuje mały jubileusz - to już piąta edycja tej imprezy, która błyskawicznie zyskała na prestiżu. Nie będzie wielkiej przesady w stwierdzeniu, że kto chce liczyć się w walce o Puchar Świata, ten musi zająć wysokie miejsce w Tourze. Za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej można zdobyć 400 punktów, ponadto doliczane są także punkty za poszczególne etapy. Tegoroczny program Tour de Ski jest mocno zbliżony do tego z poprzedniej edycji. W Polsce nie brakowało nadziei, że Tour zawita również do nas, jednak z uwagi na kwestie logistyczne odbywać się będzie tylko w Niemczech i we Włoszech. Podobnie jak ostatnio narciarze odwiedzą Oberhof, Oberstdorf, Toblach, Cortinę oraz Val di Fiemme. Zmianą programową jest za to usunięcie biegów indywidualnych stylem klasycznym, odpowiednio na pięć kilometrów wśród pań i dziesięć wśród panów . Na ich miejsce wprowadzono biegi łączone. Ponadto zmieniła się nieco kolejność poszczególnych konkurencji - przykładowo sprinty nie będą rozgrywane jako dwa sąsiednie etapy. Niezmiennie od pierwszej edycji Tour kończy za to wspinaczka pod Alpe Cermis. Bieg ma wielu zwolenników, którzy uwielbiają emocje związane z niezwykle trudnym podejściem, ale i przeciwników, którzy są zdania, że jest to zbyt odległe od normalnego biegania na nartach. Z punktu widzenia działaczy FIS widowiskowość jest zapewniona, więc finałowy etap jest żelaznym punktem programu każdego Tour de Ski. Przed rokiem właśnie na Alpe Cermis Justyna Kowalczyk dogoniła Petrę Majdić i wyprzedziwszy Słowenkę samotnie pobiegła po pierwsze w karierze zwycięstwo w Tourze. Teraz nasza biegaczka stanie przed szansą na przejście do historii tych zawodów jako pierwsza, która wygra je dwukrotnie - wśród pań nie udało się to jeszcze nikomu.
Święto w Holmenkollen
Truizmem byłoby stwierdzenie, że mistrzostwa świata w Oslo muszą być wyjątkowe. Znaczenie Holmenkollen dla dziejów narciarstwa klasycznego to temat na osobny długi artykuł. Stolica Norwegii zawsze stanowiła miejsce szczególne i nawet dziś, gdy zawody rozgrywane tam co roku w marcu są tylko jednymi z wielu w kalendarzu Pucharu Świata, mają swój szczególny prestiż. W Oslo mistrzostwa świata były już nieraz i zawsze gromadziły niezliczone tłumy widzów. Po raz ostatni w stolicy najlepsi narciarze walczyli o medale w 1982 roku, a w pamięci kibiców szczególnie utkwił mglisty dzień, gdy rozgrywano sztafetę mężczyzn – Norweg Oddvar Braa i Rosjanin reprezentujący ZSRR Aleksander Zawiałow po wspaniałej walce razem przecięli linię mety, a sędziowie przyznali dwa komplety złotych medali. Historia mistrzostw świata w Oslo zna wiele podobnych pasjonujących historii. Czy w 2011 roku w annały wpiszą się kolejne? Norwegowie szczególnie liczą na Pettera Northuga, nowego króla biegów narciarskich z tego kraju, jednak po igrzyskach w Vancouver gwiazdą podobnego formatu jest Marit Bjoergen, która po dziesięciu latach od swojego debiutu na mistrzostwach świata ma zamiar w swoim kraju sięgnąć po najwyższe laury. Polacy liczą oczywiście na Justynę Kowalczyk - w Oslo będzie broniła dwóch tytułów mistrzowskich wywalczonych w 2009 roku w Libercu. Program mistrzostw świata od 2005 roku jest taki sam i obejmuje sześć konkurencji, cztery indywidualne i dwie sztafety, tradycyjną dystansową i sprinterską.
Zakończenie w Szwecji
Tak się złożyło, że aż trzy z czterech najważniejszych imprez sezonu będą w tym sezonie rozegrane w Skandynawii. Podobnie jak to miało miejsce w dwóch ostatnich latach tak i teraz rywalizacja skończy się w Sztokholmie oraz w Falun. FIS World Cup Final to nic innego jak trzeci Tour, bardziej przypominający ten z Kuusamo niż Tour de Ski, gdyż składać się będzie z czterech etapów. Całość rozpocznie się sprintem w stolicy Szwecji. Następnie narciarze przeniosą się już do Falun, gdzie pozostaną do końca finałowych zawodów. Drugim etapem będzie krótki prolog, następnie w programie są biegi łączone, a imprezę zakończą biegi na dochodzenie. Podobnie jak w pozostałych Tourach tak i tutaj największa pula punktów czeka za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej zawodów, jednak pucharowe "oczka" można będzie zdobyć także za poszczególne etapy.
Nie tylko wielkie imprezy się liczą
Sezon biegów narciarskich to nie tylko mistrzostwa świata i Toury. W kalendarzu nie brak także zwykłych zawodów, które nie są zaliczane do zawodów wieloetapowych, za to liczą się do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a za zwycięstwo w nich można otrzymać tradycyjne sto punktów. W kalendarzu znalazły się głównie miejscowości mające już wieloletnie doświadczenie w organizacji zawodów pucharowych. Sezon rozpoczyna się więc już w najbliższą sobotę w Gaellivare, a kolejnych miesiącach narciarze odwiedzą jeszcze Duesseldorf, Davos, La Clusaz, Liberec, Otepaeae, Rybińsk, Drammen i Lahti.