Zgodnie z założeniem wprowadzenie biegu masowego miało uatrakcyjnić rywalizację i ułatwić jej śledzenie widzom, którzy na co dzień nie interesują się biegami narciarskimi. Pierwsze zawody na 50 kilometrów ze startu wspólnego rozegrano wyjątkowo w Trondheim w 2009 roku, kolejne miały już miejsce z powrotem w Holmenkollen i odbyły się w marcu bieżącego roku. Oba biegi były ciekawe, jednak na Międzynarodową Federację Narciarską i tak posypały się gromy za zrywanie z wieloletnią tradycją. Swój sprzeciw jasno wyraziło liczne grono narciarzy, którzy jednoznacznie opowiedzieli się za indywidualnym startem i rywalizacją na czas. Przeciwko zmianom byli także dawni fani biegów - w Skandynawii kibice zaczęli nawet podpisywać petycję przeciwko zawodom ze startu wspólnego.
Działacze FIS wydawali się być nieugięci, jednak na początku października Juerg Capol, dyrektor Pucharu Świata, przyznał, że najprawdopodobniej będzie trzeba wrócić do klasycznych zasad, mających swoje korzenie jeszcze w dziewiętnastym wieku. - Wszystkie strony są ważne i musimy pamiętać, że zawodnicy są głównymi zainteresowanymi. To oni robią show, są naszymi gladiatorami. Staramy się więc brać pod uwagę ich głos. Bieg na 50 kilometrów z indywidualnym startem najprawdopodobniej powróci w kolejnym sezonie.
W najbliższym cyklu pucharowym najdłuższej konkurencji po raz pierwszy w historii nie ma w ogóle, gdyż odbywała się ona zawsze w Holmenkollen, a właśnie tam w 2011 roku odbędą się mistrzostwa świata, nie zaliczane do PŚ. W 2012 roku słynny maraton ma jednak powrócić i, jak wskazuje na to wypowiedź Capola, nastąpi to zapewne w tradycyjnej formie. Gdyby tak się stało, do klasycznych zasad wróci wtedy również bieg pań na 30 kilometrów.