Piotr Myszka: Jak na mistrza świata to trochę słabe wyniki

Materiały prasowe / Robert Hajduk / 2017 RS:X Windsurfing World Championships / Na zdjęciu: Piotr Myszka w olimpijskiej klasie RS:X
Materiały prasowe / Robert Hajduk / 2017 RS:X Windsurfing World Championships / Na zdjęciu: Piotr Myszka w olimpijskiej klasie RS:X

- Jak na pierwszy dzień w wykonaniu mistrza świata to są trochę słabe wyniki, ale przed nami jeszcze dziesięć wyścigów więc nie ma co "dzielić skóry na niedźwiedziu" - powiedział Piotr Myszka, który jest dziewiętnasty po 1. dniu mistrzostw świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Od poniedziałku w japońskiej Enoshimie żeglarze rywalizują w mistrzostwach świata w windsurfingowej, olimpijskiej klasie RS:X. Niezbyt dobrze rozpoczął ściganie broniący tytułu Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk), który po miejscach piętnastym oraz dziesiątym w swojej grupie zajmuje dopiero dziewiętnastą pozycję.

- Zawody rozpoczęły się bardzo dobrze. Po pierwszej halsówce wydawało się, że razem z Radosławem Furmańskim wybraliśmy dobrą stronę trasy i znajdujemy się w czołówce, prowadząc całą stawkę. Jednak w pewnej chwili stało się coś, co zdarza się wyjątkowo rzadko. Przyszła tak duża zmiana kierunku wiatru, że zawodnicy, którzy płynęli zdecydowanie za nami po drugiej stronie trasy, nagle dostali taki podmuch wiatru z drugiej strony trasy, że momentalnie nas wyprzedzili. Nie mogłem uwierzyć w to, że dzieją się takie rzeczy. Tym bardziej, że wiatr wiał od morza i wydawało się, że jest naprawdę stabilny. Były bardzo duże zmiany, co sprawiało, że nie zawsze dało się przewidzieć do końca, co wydarzy się w połowie halsówki - opisał pierwszy dzień zmagań Piotr Myszka.

Na część warunków pogodowych miała wpływ także tajfun, który w niedzielę przeszedł nad Japonią. Jego efektem były między innymi bardzo duże fale, które niektórym zawodnikom dały się we znaki.

- Dużo dziwnych rzeczy działo się w pierwszym wyścigu, ponieważ z powodu ogromnych fal, które pozostały po niedzielnym tajfunie, okazało się, że większość zawodników nie wiedziała, gdzie jest druga boja. Te fale je po prostu zasłaniały, a do tego boje miały kolor zielony więc zlewał się on z kolorem wody. Widać było, że grupa zawodników, płynących przede mną płynęła w jakimś amoku. Nie wiem gdzie oni płynęli, ale ja płynąłem za nimi, bo wydawało mi się, że wiedzą, co robią. Jednak okazało się, że po dolnej boi większość zawodników po prostu popłynęła za daleko o około pięćset metrów. Ja zrobiłem zwrot szybciej i znalazłem boję, której wszyscy szukali, przez co nadrobiłem bardzo dużo miejsc - oznajmił Polak.

Pomimo pozycji w drugiej dziesiątce, aktualny mistrz świata podchodzi do tej sytuacji spokojnie, ponieważ regaty potrwają do soboty i jeszcze wiele rzeczy może się wydarzyć. Warto też przypomnieć, że przynajmniej jeden najgorszy rezultat zostanie odrzucony.

- Dwa razy przypłynąłem dziś w okolicach dziesiątego miejsca. Jak na pierwszy dzień w wykonaniu mistrza świata to są trochę słabe wyniki, ale przed nami jeszcze dziesięć wyścigów więc nie ma co "dzielić skóry na niedźwiedziu". Dopiero się wszystko zaczyna. Będą tu jeszcze panowały różne warunki pogodowe. Dzisiaj mieliśmy pozostałości po tajfunie w postaci wiatru i dużej fali, a jutro będzie zupełnie coś innego więc trzeba wykazać się skupieniem przez całe zawody. I mam nadzieję, że równe pływanie nawet nie na czołowych pozycjach da bardzo dobry wynik na sam koniec regat - zakończył Piotr Myszka.

Z Enoshimy Maciej Frąckiewicz

ZOBACZ WIDEO Paryż i Los Angeles. Oto gospodarze kolejnych igrzysk olimpijskich

Komentarze (0)