Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu Arkadiusz Kułynycz stanął przed sporą szansą na wywalczenie medalu. Ostatecznie w starciu o brąz Polak musiał uznać wyższość Ukraińca, Żana Bełeniuka. Po walce polski zapaśnik nie gryzł się w język.
W wywiadzie udzielonym portalowi WP SportoweFakty uderzył w działaczy Polskiego Związku Zapaśniczego, którzy, jego zdaniem, nie ułatwili mu przygotowań do walk na igrzyskach olimpijskich w Paryżu (więcej TUTAJ).
- Działacze dyskryminują mnie. Nie pozwolono mi zabrać ze sobą sparingpartnera na najważniejszą imprezę w moim życiu. Działacze nie lubią zawodników, którzy poświęcają wszystko, ale jednocześnie chcą mieć coś do powiedzenia. Jest mi przykro, bo zamiast wysłać ze mną sparingpartnera, to działacze przyjechali sobie tutaj z osobami towarzyszącymi. To nie tak powinno wyglądać - mówił Kułynycz.
ZOBACZ WIDEO: Muzyka z Harry'ego Pottera i miotła. Kabaret, jak przywitali gwiazdora
Na słowa zapaśnika błyskawicznie odpowiedział Andrzej Supron, prezes Polskiego Związku Zapaśniczego, który był rozmówcą WP SportoweFakty. Jego wersja zdarzeń różniła się od tej, którą przedstawił olimpijczyk (więcej TUTAJ).
- Arek chciał, byśmy opłacili pobyt dla jego kolegi, który nie jest już w kadrze narodowej i praktycznie skończył przygodę z zapasami. Nie mówimy tutaj o kadrowiczu. Zresztą akurat na igrzyskach taki sparingpartner nie jest konieczny, bo zawodnicy przed walkami robią tylko rozgrzewki, do których można zaprosić zawodników z innych kategorii wagowych. Chodzi przecież nie o mocny trening, a rozruszanie się. W czasie zgrupowań Arek miał zapewnione wsparcie sparingpartnera - powiedział.
Choć od całej sytuacji minęły blisko trzy tygodnie, sprawa nadal nie została wyjaśniona. Wątek ten został poruszony podczas środowej konferencji prasowej poświęconej ocenie wyników Biało-Czerwonych na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Jednym z uczestników był wspomniany już Supron. Przed laty wybitny zapaśnik zaznaczył, że oczekuje na ruch ze strony Kułynycza.
- Mamy nadzieję, że Arkadiusz Kułynycz przeprosi nas za swoje wypowiedzi - powiedział Supron, cytowany przez Polską Agencję Prasową.
Działacz przyznał, że dalej nie może zrozumieć, dlaczego Kułynycz skierował pod adresem związku tyle cierpkich słów.
- Jesteśmy tym niezmiernie zaskoczeni. Dziwi nas szukanie przez niego przyczyny niezdobycia medalu. Padły słowa, że jesteśmy kliką i leśnymi dziadkami. Może dlatego, że sam jestem dziadkiem i mieszkam w lesie - podsumował Supron.