Polski medalista olimpijski z Tokio przeszedł trzecią operację serca. Myśli nad sensacyjną decyzją

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Tadeusz Michalik
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Tadeusz Michalik

Miniony rok nie był zbyt udany dla brązowego medalisty igrzysk w Tokio, Tadeusza Michalika. Zapaśnik z mistrzostwami świata pożegnał się już po pierwszej walce, a chwilę później - ze względu na problemy z arytmią - wylądował na stole operacyjnym.

W tym artykule dowiesz się o:

To już zresztą kolejna operacja polskiego sportowca, u którego zaburzenia pracy serca wykryto w 2020 roku. Pierwsza, przeprowadzona tuż po zdiagnozowaniu problemów, okazała się nieskuteczna, a chwilę później zapaśnik znów musiał poddać się zabiegowi. Po igrzyskach olimpijskich i spektakularnym sukcesie, wydawało się, że kłopoty ze zdrowiem to przeszłość. Niedawno jednak serce znów zaczęło pracować nieprawidłowo.

- Znów wróciły problemy z rytmem pracy serca i niedawno po raz trzeci musiałem poddać się ablacji. Gdy pierwszy raz usłyszałem diagnozę, byłem załamany, bo bałem się, że to oznacza koniec kariery. Lekarze zabronili mi wtedy trenować i błyskawicznie zaplanowali operację. Brzmiało to bardzo groźnie. Po trzeciej takiej operacji jestem już znacznie spokojniejszy i wiem, że bez żadnych problemów mogę kontynuować karierę, a przede wszystkim przesuwać granice własnych możliwości - mówi Tadeusz Michalik.

- Operację przeszedłem po wrześniowych mistrzostwach świata, a jedynym zaleceniem były 2-3 tygodnie przerwy od sportu. Zbiegło się to w czasie z kontuzją stawu skokowego, więc obie sprawy załatwiłem za jednym razem. Lekarze są zadowoleni z efektów i mówią, że maszyna została naprawiona i dalej może cieszyć kraj - dodaje z uśmiechem zawodnik.

ZOBACZ WIDEO: KSW chce takiej walki Chalidowa. Szef organizacji rzuca pomysł!

Michalik to jeden z nielicznych przypadków w polskim sporcie, który udowadnia, że mimo z pozoru bardzo poważnych problemów z sercem, wciąż można walczyć o najwyższe cele. Obecnie arytmia zawodnika jest pod kontrolą lekarzy, a jedyną niedogodnością dla niego są częstsze kontrole.

W tym roku Polak mógł szybciej poddać się operacji, bo z docelowej imprezy, czyli mistrzostw świata w zapasach w Belgradzie, odpadł już po pierwszej walce. Ostatecznie został sklasyfikowany na 19. miejscu spośród 29 uczestników mistrzostw.

- To był rok przejściowy. Co prawda przygotowywałem się na mistrzostwa świata, ale niestety jeden błąd podczas pierwszej walki przesądził, że musiałem pożegnać się z turniejem. Teraz myślę już o kwalifikacjach olimpijskich i kolejnych mistrzostwach świata. Najważniejszy rok jest dopiero przede mną - przyznaje Michalik, który już od jakiegoś czasu regularnie odwiedza większość gal KSW. To z kolei sprawiło, że w środowisku zaczęto spekulować o tym, że zapaśnik myśli nad podjęciem sensacyjnej decyzji, czyli o zmianie dyscypliny.

Okazuje się, że to całkiem prawdopodobne, a sam zawodnik przyznaje, że debiut w MMA, to już tylko kwestia czasu. W tym celu zaczął trenować jiu jitsu i podpatrywać najlepszych zawodników na świecie. Gdyby możliwe było łączenie MMA z zapasami, to Michalika w oktagonie moglibyśmy zobaczyć jeszcze w tym roku.

- Ostatecznie postanowiłem, że do 2024 roku skupiam się na zapasach, a później zobaczymy, jak będzie ze zdrowiem i motywacją. Przypuszczam, że władze federacji zaczną mnie mocniej kusić po igrzyskach w Paryżu, a ja wcześniej czy później wyjdę do walki w klatce. Na razie na gale KSW chodzę jedynie jako gość honorowy. Ostatnia walka Mariusza Pudzianowskiego z Mamedem Khalidovem pokazała, że w MMA najważniejsza jest technika. Ja z zapasów mam dobry chwyt i wytrenowaną siłę, ale muszę sporo popracować nad techniką. Już teraz chodzę dla przyjemności na treningi jiu-jitsu - przyznaje 32-letni reprezentant Polski.

Wśród czołowych zawodników MMA w Polsce jest już jeden przedstawiciel zapasów, Damian Janikowski. Michalik zna się z nim doskonale, bo jeszcze przed igrzyskami w Londynie pełnił rolę jego głównego sparingpartnera. Współpraca zakończyła się sukcesem, bo Janikowski olimpijskie zmagania skończył wtedy na trzeciej pozycji.

W przyszłości obaj być może spotkają się w oktagonie, gdzie można zarobić o wiele większe pieniądze niż w zapasach. Michalik zaznacza, że finanse nie są jego jedyną motywacją.

- Obecnie nie mam powodów, by narzekać na sprawy finansowe. Mam wsparcie Orlenu, dodatkowo jestem żołnierzem, a także pobieram stypendium. Wcześniej żyło się od pierwszego do pierwszego, a często zdarzało się, że nie wystarczyło na wszystkie wydatki. Po igrzyskach sprawy finansowe bardzo się poprawiły, dlatego jestem skłonny przedłużyć swoją karierę do igrzysk w Paryżu. Jeśli chodzi o stawki w MMA, to nawet się nie orientowałem, ile mógłbym zarobić, bo na razie skupiam się na zapasach - mówi na zakończenie Michalik.

Czytaj więcej:
Jamróg o spotkaniu z Wybrzeżem
Gwiazda Ekstraligi leci do USA

Źródło artykułu: WP SportoweFakty