DTM. W poszukiwaniu nowej tożsamości. Niemcy muszą podjąć decyzję, która zaważy na losach Roberta Kubicy

Materiały prasowe / DTM / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / DTM / Na zdjęciu: Robert Kubica

Wolniejszy, ale lepszy, bo tańszy? Nadzieją dla DTM ma być wykorzystanie samochodów opartych w większym stopniu na konstrukcjach drogowych. Dla Roberta Kubicy, w przypadku pozostania w stawce, oznaczałoby to naukę nowych maszyn.

W tym artykule dowiesz się o:

Przyszłość DTM jest tematem wielu dyskusji w Niemczech. Szanse na to, że seria w roku 2021 będzie funkcjonować na obecnych zasadach wydają się być iluzoryczne. Audi już zapowiedziało wycofanie ze stawki, a BMW nie chce być jedynym producentem na polach startowych.

Tymczasem w kalendarzu mamy już połowę czerwca i brakuje czasu, by przekonać któregoś z producentów do dołączenia do stawki DTM i zbudowania od podstaw nowego samochodu wyścigowego pod kątem sezonu 2021. Na rozwój wydarzeń czeka Robert Kubica, który pojawił się w DTM w roku 2020 z planem kilkuletnich startów w tej serii, na wypadek gdyby nie udało mu się wrócić do Formuły 1.

Nowy DTM. Wolniejszy, ale lepszy?

Kryzys DTM wynika z dużych kosztów, jakie trzeba ponosić, by rywalizować w tej serii. BMW M4 DTM, takie jakie dostał Kubica, kosztuje co najmniej 2 mln euro. Za dużo, aby było na nie stać zespoły prywatne. Kubica jest w tym przypadku wyjątkiem, bo jego program wyścigowy finansuje państwowy gigant - Orlen.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowita metamorfoza byłej pływaczki. Internauci są zachwyceni

Dlatego DTM od pewnego czasu spogląda w kierunku pojazdów GT, które są znacznie tańsze, bo w dużym stopniu oparte na pojazdach drogowych. Są też przez to wolniejsze, przez co DTM trudno będzie nazywać "Formułą 1 z dachem".

- Samochody klasy GT3 są wszechstronne. Przepisy pozwalają na to, by je równocześnie wykorzystać w 24h Nurburgring, a także do wyścigów typu Pikes Peak czy Bathurst. Są tanie w obsłudze, ale też konkurencyjne - stwierdził w "Motorsport Total" Vincent Vosse, szef belgijskiego WRT, które w DTM korzysta z pojazdów Audi.

Plus jest taki, że wiele prywatnych zespołów ma już pojazdy GT3 na swoim stanie. Potencjalnie byłyby one zainteresowane rywalizacją w DTM. Jest też jednak minus. Niemiecka seria GT Masters organizuje już wyścigi tego typu, przez co mógłby powstać konflikt interesów z DTM.

DTM w sporze prawnym

Problemy to ostatnie czego obecnie chcą szefowie DTM. Mają ich ostatnio nadmiar. Chodzi nie tylko o wycofanie Audi z rywalizacji, ale też stworzenie juniorskiej serii DTM Trophy, w której szkolić mają się młode talenty. W DTM Trophy wykorzystywane będą bowiem maszyny GT4, do których prawa ma organizacja Ratel. Dlatego wkrótce obie strony mają się spotkać w sądzie.

W przypadku GT3 sytuacja wygląda inaczej. Z przepisów i konstrukcji tych samochodów można korzystać swobodnie, bo znajdują się one w otwartym regulaminie FIA.

Alternatywa dla GT3

Drugą opcją dla DTM mogą być konstrukcje znane jako GTE, które używa się w 24h Le Mans czy północnoamerykańskim IMSA. Plus tego rozwiązania jest taki, że nie ma jeszcze na świecie wyścigów sprinterskich, w których korzystałoby się z pojazdów GTE. DTM mógłby zapełnić tę niszę.

Jest też minus. - Klasa GTE znajduje się teraz w trudnej sytuacji, bo poza Porsche nie ma zbyt wielu producentów, którzy byliby skłonni tworzyć takie wozy - stwierdził Vincent Vosse w "Motorsport Total".

DTM najpewniej chciałby stworzyć swój regulamin, więc konstrukcje GTE musiałyby zostać jednak poddane lekkim modyfikacjom. Przy coraz mniejszym zainteresowaniu tą klasą, trudno byłoby skłonić producentów do prac nad nią.

Tymczasem pojazdy GT3 mają m.in. Audi, BMW, Mercedes, Porsche, Ferrari, Aston Martin, Lamborghini, Bentley, Honda, Nissan i Corvette. - Po co zatem myśleć o GTE, skoro mamy taki wybór wśród tańszych aut GT3? Na dodatek tworzą je niemieccy producenci, podczas gdy w GTE mamy tylko Porsche - ocenił Vosse.

Różnica w kosztach

Kubica po pierwszych testach określił DTM mianem "Formuły 1 z dachem". Konstrukcji GT3 najpewniej nie nazwałby takimi słowami. Producenci patrzą jednak na koszty. Wydatki związane z wykorzystaniem pojazdu GT3 przez cały sezon sięgają od 400 do 700 tys. euro. Wybudowanie i obsługa obecnego pojazdu DTM pochłania 1,5-2 mln euro.

Obniżenie kosztów byłoby dobrą wiadomością dla finansującego starty Kubicy Orlenu. W końcu za mniejszą kwotę otrzymywałby on promocję na niemieckim rynku, a na tym najbardziej zależy mu ze względu na rebranding stacji u naszych zachodnich sąsiadów.

Czy DTM postawi jednak na tańsze pojazdy GT3? To ciągle sprawa otwarta, ale zdaniem Vosse niemiecka seria wyścigowa nie ucieknie od trudnej decyzji, jeśli chce przetrwać.

- W 1999 roku Mercedes, BMW, Toyota, Audi i Nissan rywalizowały w 24h Le Mans z trzema czy czterema samochodami fabrycznymi. Każdy producent dysponował ogromnym budżetem. Te czasy jednak już minęły. Nie powrócą w najbliższych latach. Co więcej, stoimy u progu nowej ery - ostrzegł Belg, który jako właściciel prywatnej ekipy WRT sam wie, co jest najlepsze dla przyszłości motorsportu.

DTM musi jednak działać szybko, bo czasu jest mało. Jeśli okaże się, że konieczne będzie zawieszenie mistrzostw na rok 2021, to w sezonie 2022 Kubica może już nie być zainteresowany tą serią wyścigową. Zwłaszcza że będzie mieć wtedy 37 lat.

Czytaj także:
Lewis Hamilton zaatakował rząd Hiszpanii
DTM. Czy Kubica będzie miał się gdzie ścigać w roku 2021?

Komentarze (3)
avatar
Szpiegu
15.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak jak i ty yes, ile będziesz siedział na socjalu? 
avatar
yes
15.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Może Kubica powinien pójść do normalnej pracy?