F2: Nyck de Vries z tytułem, ale bez miejsca w F1. Nicholas Latifi z superlicencją i coraz bliżej Williamsa

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi

Nyck de Vries występami w F2 w Rosji zapewnił sobie mistrzostwo tej serii. Holender jest pierwszym kierowcą od lat, który po zdobyciu tytułu nie awansuje do F1. Z kolei Nicholas Latifi wywalczył sobie superlicencję, co zbliża go do Williamsa.

Dla wielu obecnych kierowców F1 starty w F2 (dawniej GP2) były ostatnim etapem przed awansem do królowej motorsportu. Na liście triumfatorów tej serii wyścigowej możemy znaleźć m.in. George'a Russella, Charlesa Leclerca, Pierre'a Gasly'ego, Stoffela Vandoorne'a czy Jolyona Palmera. Każdy z nich później dostawał szansę w F1.

Inaczej jest w przypadku Nycka de Vriesa, który w Rosji zapewnił sobie tytuł mistrzowski F2 w tym sezonie. Holender nie posiada wsparcia sponsorskiego, dlatego też nie wzbudzał żadnego zainteresowania ekip F1. Wprawdzie do niedawna 24-latek był związany z McLarenem, któremu pomagał m.in. w symulatorze, ale zakończył współpracę ze stajnią z Woking, gdy zorientował się, że nie da mu ona szansy na zaistnienie w F1.

Czytaj także: Williams wszedł na wyższy poziom żenady

Brak zainteresowania ze strony zespołów F1 sprawił, że de Vries podpisał kontrakt z Mercedesem na starty w Formule E. - Nie musiałem nad tym długo myśleć. To dla mnie świetny kierunek na tym etapie kariery. Nie mogę jednak daleko patrzeć w przyszłość, bo rzeczy w tym sporcie szybko się zmieniają. Nie wiemy, jak będzie wyglądać świat za kilka lat - oświadczył na łamach "Motorsportu".

ZOBACZ WIDEO MŚ Doha 2019: Adam Kszczot mówił a dziennikarze słuchali. Niezwykłe oświadczenie polskiego mistrza. Pojawiły się łzy

Więcej szczęścia niż de Vries może mieć Nicholas Latifi, czyli obecny wicelider Formuły 2. Wprawdzie podczas ostatniego weekendu w Soczi kanadyjski kierowca pozostawał w cieniu Holendra i stracił szansę na tytuł mistrzowski, ale wiele wskazuje na to, że nie przejął się tym zbytnio.

Punkty zdobyte przez Latifiego w Rosji sprawiły, że jest on pewny zakończenia sezonu w czołowej piątce F2. Tym samym 24-latek otrzyma superlicencję na jazdę w F1. To przybliża go znacznie do regularnej jazdy w barwach Williamsa w sezonie 2020. Do tej pory brak pozwolenia na starty w F1 był największą przeszkodą Latifiego.

Po tym jak Robert Kubica zapowiedział odejście z Williamsa po sezonie 2019, Nicholas Latifi wydaje się być jedynym kandydatem do startów w tym zespole w przyszłym roku. Kanadyjczyk spełnia bowiem wymóg stajni z Grove w postaci posiadania pakietu sponsorskiego. Do niedawna ojciec Latifiego oferował aż 30 mln euro za fotel w Williamsie. Sytuacja mogła jednak ulec zmianie po deklaracji Kubicy.

Czytaj także: Mechanicy Williamsa tym razem zawiedli

Latifi w tym roku jest rezerwowym kierowcą Williamsa, za co zapłacił kilka milionów euro. Kanadyjczyk zapewnił sobie przy tym występy w sześciu sesjach treningowych F1. Do tej pory wystąpił w trzech - dwukrotnie zastępując George'a Russella, raz Roberta Kubicę. Dlatego w najbliższych ponownie zobaczymy go za kierownicą modelu FW42.

Komentarze (4)
jarw
30.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Do lutego będą ściemniać i wyłudzać pieniądze ,przed pierwszymi testami ogłoszą upadłość 
avatar
zbanowany
30.09.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Zapłacił to sobie może pojeździć w sesjach i nawet rozbić bolid. Co mu zrobią? Jak będą podskakiwać to za rok Russell nie będzie miał czym jechać. 
avatar
Najlepszy z najlepszych - KUBICA
30.09.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Jak Latifi zapłaci 30 baniek Williamsowi, to znaczy że jest masochista i niespełna rozumu. Już lepiej, żeby sobie kupił ten zespół.