Jeszcze kilka lat temu Robert Shwartzman uznawany był za olbrzymi talent. Kierowca mógł liczyć wsparcie na rosyjskich oligarchów, trafił do programu juniorskiego SMP Racing - finansowanego przez Borisa Rotenberga, który jest przyjacielem Władimira Putina. Shwartzman zdobył nawet tytuł mistrzowski w Formule 3, a później był o włos od wygrania Formuły 2.
Wsparcie z Rosji pomogło mu się dostać do akademii talentów Ferrari i otrzymać rolę rezerwowego w zespole Formuły 1, ale sytuacja kierowcy skomplikowała się po wybuchu wojny w Ukrainie. Shwartzman zrezygnował ze startów pod rosyjską flagą, odciął się od programu SMP Racing i zaczął występować jako reprezentant Izraela - z tego kraju pochodził jego ojciec.
Wybór Roberta Shwartzmana sprawił, że w Moskwie nazwano go "zdrajcą". W ostatnim sezonie 25-latek ścigał się w wyścigach długodystansowych WEC. We włoskim zespole AF Corse był partnerem Roberta Kubicy. Wraz z Polakiem wygrał wyścig w Stanach Zjednoczonych - Lone Star Le Mans w teksańskim Austin.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Joanna Jóźwik nawiązała do początków przygody ze sportem
Shwartzman po ledwie jednym sezonie uznał, że wyścigi długodystansowe nie są dla niego najlepszym rozwiązaniem. Dlatego postanowił wrócić do tradycyjnych bolidów. Rok 2025 spędzi w amerykańskiej serii IndyCar w barwach włoskiej ekipy Prema Racing.
Przy okazji piątkowej prezentacji Premy wyszło na jaw, że Shwartzman nadal zamierza startować jako Izraelczyk. Na jego kombinezonie wyścigowym pojawiła się flaga tego państwa. W ten sposób przeszedł do historii. 25-latek będzie pierwszym izraelskim kierowcą w dziejach serii IndyCar.
Od wybuchu wojny w Ukrainie w 2022 roku rosyjscy kierowcy na arenie międzynarodowej mogą startować wyłącznie pod neutralnie flagą. Dotąd musieli też podpisać dokument FIA o neutralności politycznej, za sprawą którego potępiali rosyjską agresję na Kijów. W nowej wersji deklaracji, obowiązującej od 1 stycznia 2025 roku, zapisy złagodzono i z dokumentu usunięto wzmiankę o potępieniu rosyjskiej inwazji.