Już na początku wyścigu Valentino Rossi znalazł się za plecami liderującego Jorge Lorenzo. Hiszpan popełnił jednak błąd i "Doctor" uderzył w tylne koło jego motocykla. Ten incydent wybił z rytmu Rossiego, który na kolejnych okrążeniach wdał się w walkę z innymi zawodnikami.
Na przedostatnim okrążeniu na czele stawki pozostawał Marc Marquez, zaś za nim podążała grupa składająca się z pięciu zawodników. Rossi miał szansę na dowiezienie do mety drugiej pozycji, ale na hamowaniu do pierwszego zakrętu został zaatakowany przez Andreę Dovizioso i znalazł się poza torem.
Po tym zdarzeniu 39-latek spadł na szóstą lokatę i został pozbawiony szans na podium. Chwilę później Rossiemu udało się jedynie wyprzedzić Cala Crutchlowa. - Jestem smutny, bo wydaje mi się, że miałem tempo pozwalające stanąć na podium, a skończyłem na piątym miejscu. Podczas wyścigu starałem się kontrolować sytuację, bo miałem założoną tylną oponę z miękkiej mieszanki. Wiedziałem, że jadę na granicy i starałem się po prostu pozostać w liderującej grupie - tłumaczył były mistrz świata.
Rossi nie ukrywał, że ma pretensje do Dovizioso o zbyt ostry atak. - Próbowałem zaatakować lidera. Były dwa okrążenia do końca, znajdowałem się w dobrej sytuacji. Na pewno miałem potencjał, by być na podium. Dovizioso wyprzedził mnie w pierwszym zakręcie, gdzie byłem mocny na hamowaniu. On wjechał z ogromną prędkością i musiałem wyjechać poza tor. To był bardzo agresywny manewr, ale w trakcie tego wyścigu widzieliśmy bardzo wiele takich ataków - ocenił "Doctor".
Zawodnik Movistar Yamaha MotoGP uważa, że gdyby Dovizioso poczekał z atakiem, to obaj mogliby stanąć na podium w Assen. - Ze względu na strategię, to nie było zbyt mądre. Mogliśmy obaj skończyć na podium, a tak wskutek tego incydentu, straciliśmy bardzo wiele. Szkoda, ale czasem tak się dzieje - dodał.
Reprezentant Ducati po wyścigu przyznał, że rozumie rozgoryczenie Rossiego. - Gdybym znalazł się na jego miejscu, w pełni rozumiałbym jego słowa. Bo liczył na dobry wynik. Jednak nie przekroczyłem żadnej granicy. Myślę, że podjął błędną decyzję. To było jedno z najtrudniejszych hamowań na torze, a on puścił tam hamulec dwukrotnie. To zły pomysł na rozegranie końcówki wyścigu. Każdy z nas chciał wyjść z zakrętu numer jeden jako pierwszy. Jednak to on był na zewnętrznej części toru. Pojechaliśmy szerzej, ale nie zrobiłem niczego szalonego. Sam zmieściłem się w granicach toru. Marquez i Vinales robili to samo w trakcie wyścigu - podsumował Dovizioso.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Nawałka na tle innych polskich selekcjonerów. "W historii to jest trener jeden z wielu"