Start Valentino Rossiego w Grand Prix Włoch stał pod znakiem zapytania, gdyż na kilka dni przed wyścigiem MotoGP zanotował on upadek na motocrossie. "Doctor" trafił do szpitala i ostatecznie przystąpił do rywalizacji na Mugello pod wpływem mocnych środków przeciwbólowych.
Pomimo bólu, Rossi zajął drugie miejsce w kwalifikacjach do Grand Prix Włoch. W samym wyścigu nie było już tak dobrze. - Wiedziałem, że ten wyścig będzie dla mnie trudniejszy niż zwykle. Gdy siedziałem na motocyklu, to nie czułem takiego bólu. Jednak męczyłem się i miałem świadomość, że 23 okrążenia to spory dystans. Było ciężko - powiedział Rossi po zajęciu czwartej pozycji na Mugello.
Zaraz po starcie Rossi objął prowadzenie i wydawać się mogło, że spełni się marzenie włoskich kibiców o triumfie 38-latka na Mugello. - Dałem z siebie wszystko. Wygrałem start, prowadziłem przez kilka okrążeń. Jednak nie byłem w stanie jechać tak, jakbym tego chciał. Chciałem się trzymać blisko czołówki, ale nie miałem mocy, by zaatakować Danilo Petrucciego - dodał.
Rossi ma świadomość, że wynik osiągnięty przez niego w Grand Prix Włoch należy rozpatrywać w kategorii sukcesu. - Chciałbym być na podium na Mugello, ale nie mogłem nic zrobić. Szkoda. To rozczarowanie dla mnie, chociaż jak weźmiemy pod uwagę co się stało parę dni temu - to był dobry weekend. Udało mi się przystąpić do wyścigu, walczyłem o podium, na trybunach było mnóstwo kibiców. To fajny prezent za ostatnie cierpienia - podsumował zawodnik Movistar Yamaha MotoGP.
ZOBACZ WIDEO Śmiertelny wypadek w czasie rajdu na Ukrainie