Weekend w Australii nie układa się po myśli Jorge Lorenzo. Już w trakcie piątkowych treningów zawodnik Movistar Yamaha MotoGP męczył się w deszczowych warunkach i notował kiepskie czasy. W sobotę warunki na Phillip Island nie uległy zmianie i "Por Fuera" po raz kolejny sporo tracił do czołówki.
Kiepska jazda Lorenzo sprawiła, że musiał on wystartować w pierwszej części kwalifikacji, w której ścigają się wolniejsi zawodnicy. W niej mistrz świata MotoGP z sezonu 2015 zajął drugie miejsce, dzięki czemu awansował do następnego etapu. - Dość szczęśliwie dotarliśmy do drugiej części kwalifikacji, bo niektórzy zawodnicy kombinowali z doborem opon, gdy tor nie był jeszcze w pełni suchy. Dlatego udało mi się zająć drugie miejsce w tej części sesji i awansować do kolejnego etapu kwalifikacji - powiedział Lorenzo.
Druga część kwalifikacji odbywała się w lepszych warunkach, gdyż tor na Phillip Island zaczął przesychać. W efekcie zawodnicy wyjechali na slickach. Jednym z pierwszych, który założył takie ogumienie był właśnie Lorenzo. Hiszpan jechał jednak bardzo ostrożnie, nie wykorzystał potencjału nowych opon i zajął dopiero dwunaste miejsce. Jego strata do najszybszego Marca Marqueza wyniosła aż 6.651 s.
- W drugiej fazie kwalifikacji założenie slicków było najgorszym możliwym scenariuszem. Warunki nadal były trudne i niebezpieczne. Nie miałem szczęścia z pogodą. Najpierw lało i na torze było pełno wody, potem nie padało, nie było wiatru, ale znowu zrobiło się strasznie zimno i przyczepność spadła. Biorąc pod uwagę te wszystkie negatywne okoliczności, nie byłem w stanie jechać szybko - dodał Lorenzo.
ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik: TOP-8 celem na Grand Prix