Na konferencji przed wyścigiem o Grand Prix Malezji Valentino Rossi zaatakował Marca Marqueza. Włoch był zdania, iż w trakcie wyścigu w Australii Hiszpan celowo go blokował. Sytuacja miała się powtórzyć w Malezji, a ostra walka obu zawodników doprowadziła do upadku Marqueza.
Ostatecznie tegoroczna rywalizacja o tytuł mistrzowski w MotoGP zakończyła się wygraną Jorge Lorenzo. Po finałowym wyścigu w Walencji "Doctor" po raz kolejny skrytykował Marqueza, twierdząc, że ten nie starał się atakować jadącego przed nim rodaka.
Zawodnik Repsol Honda Team wierzy jednak, że przed startem nowego sezonu uda mu się porozumieć z Rossim. - Ostatnie tygodnie były dla mnie trudne. Nie jestem zadowolony z tego co się wydarzyło w Malezji i nie czuję się dobrze z tą sytuacją. Jest dziwnie. Oskarżenia z Malezji były dziwne, bo przecież w Australii wygrałem wyścig i odebrałem Jorge pięć punktów. Po wydarzeniach z Malezji myślałem, że najprostszym sposobem, aby to zakończyć jest wygranie wyścigu w Walencji. Z tego powodu trudno mi było zachować koncentrację przez cały weekend. Chciałem wygrać i byłem na tym skupiony - powiedział Marquez.
Mistrz świata z sezonów 2013-2014 nie jest zaskoczony krytyką Rossiego. - Wiedziałem jaka jest sytuacja. Nie jestem głupi. Wiedziałem, że jak nie wygram w Walencji, to pojawią się takie oskarżenia. Niestety, nie mogłem wygrać wyścigu, bo tempo Jorge było niesamowite. Był najszybszym zawodnikiem na torze. Nie mogłem zrobić nic więcej - dodał "MM93".
Równocześnie Marquez wierzy, że w przyszłości między nim a Rossim zapanuje zgoda. - Oczywiście, teraz nie zgadzam się z nim. Skrytykował mnie bardzo mocno w ostatnim czasie, ale oberwało się też Daniemu, Jorge, Hondzie, wszystkim. Wierzę jednak, że koniec końców sytuacja się uspokoi, a wtedy wyciągnę rękę do zgody - podsumował hiszpański motocyklista.