Wyścig o Grand Prix Malezji zakończył się wygraną Daniego Pedrosy. Zaraz za plecami Hiszpana do mety dojechał Jorge Lorenzo, a trzeci był Valentino Rossi. W tej sytuacji Lorenzo odrobił do Włocha cztery punkty i przed ostatnim wyścigiem sezonu "Doctor" ma tylko siedem punktów przewagi.
Spory wpływ na rywalizację w Walencji będą mieć wydarzenia z toru Sepang. Na siódmym okrążeniu Rossi doprowadził do upadku Marca Marqueza, za co został ukarany trzema punktami karnymi i do ostatniego wyścigu sezonu ruszy z końca stawki. - Myślę, że nie tylko ja, ale również wielu ludzi, straciło szacunek do Valentino jako sportowca. To jest niewiarygodny zawodnik, być może najlepszy w historii MotoGP, ale nie jako sportowiec. Być może teraz wielu ludzi zmieni zdanie o nim - powiedział na konferencji prasowej "Por Fuera".
Rossi w ciągu swojej kariery toczył wiele ostrych pojedynków z rywalami, co miało wpływ na jego relacje m. in. z Maxem Biaggim. - Tak, w przeszłości robił podobne rzeczy, ale to co zrobił w Malezji było najgorsze. Nie sądzę, żeby takie zagrania przystawały wielkim mistrzom, a w końcu Valentino chyba jest wielkim mistrzem, czyż nie? Kontakt z rywalem w trakcie walki to jedno, ale pojechanie przez zakręt prosto, zwolnienie i odepchnięcie rywala nogą to co innego. Takie rzeczy nie powinny być akceptowane w tym sporcie - dodał Lorenzo.
Start Rossiego z ostatniej pozycji w Walencji ułatwia Lorenzo walkę o tytuł mistrzowski. Jeśli Hiszpan wygra Grand Prix Walencji, to Włoch będzie musiał zająć drugie miejsce, aby obronić swoją przewagę w mistrzostwach. - Być może będziemy jechać wyścig w deszczu, ale jeśli będzie sucho, to na pewno start z końca stawki przysporzy mu trochę problemów. Jednak na pewno nadal ma szanse na tytuł - stwierdził Lorenzo.
Hiszpański motocyklista jest przekonany, że kara jaką Rossi otrzymał za zachowanie z Malezji powinna być bardziej surowa. - Jeśli Rossi wygra tytuł mistrzowski, to będzie dla mnie niesprawiedliwe rozwiązanie. Popatrzmy na to co się działo na torze Sepang. W sezonach, w których Rossi zgarniał tytuły był bezdyskusyjnym mistrzem, ale nie w tym roku. Nie popieram decyzji dyrekcji wyścigu. W 2005 roku zrobiłem coś podobnego, ale upadłem przy takim ataku i miałem zero punktów i dyskwalifikację z wyścigu. Tutaj decyzja jest inna - podsumował Lorenzo.