Dziewczyna na medal. Polska medalistka wioślarskich MŚ ratowała samobójcę

Newspix / Adam Jastrzębowski / Na zdjęciu: Katarzyna Zillmann
Newspix / Adam Jastrzębowski / Na zdjęciu: Katarzyna Zillmann

W pierwszym w karierze starcie na MŚ wyłowiła z wody srebro. Kilka miesięcy wcześniej pomogła utrzymać się na wodzie mężczyźnie, który próbował popełnić samobójstwo. Katarzyna Zillmann to dziewczyna na medal i w sporcie, i w codziennym życiu.

W tym artykule dowiesz się o:

Zillmann, dwukrotna mistrzyni świata juniorek w czwórce podwójnej, w debiucie na mistrzostwach świata seniorów w Sarasocie płynęła w osadzie z Martą Wieliczko i dwoma brązowymi medalistkami igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro - Agnieszką Kobus i Marią Springwald. Polki wywalczyły na Florydzie srebro, przegrały tylko z Holenderkami.

Po zdobyciu medalu o 22-letniej zawodniczce AZS UMK Energi Toruń zrobiło się głośno po raz drugi w tym roku. Pierwszy raz można było o niej usłyszeć pół roku wcześniej. Zanim została bohaterką MŚ, wykazała się bohaterstwem w życiu codziennym - w kwietniu pomogła uratować młodego człowieka, który próbował popełnić samobójstwo, rzucając się do Wisły z toruńskiego mostu imienia Józefa Piłsudskiego.

Zillmann pamięta dokładnie - to było 20 kwietnia, tuż po wiosennych roztopach, gdy prąd na rzece był bardzo silny. Kończyła właśnie trening, wracała do przystani. Trenera już przy niej nie było.

Nagle usłyszała głośne wołanie o pomoc, po chwili zobaczyła człowieka, desperacko trzymającego się zacumowanej barki. Na brzegu zdążyła się już zebrać grupa ludzi, która próbowała rzucić mężczyźnie koło ratunkowe. Bezskutecznie, prąd po kwietniowych odwilżach był zbyt silny.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: co za figura! Dziewczyna Macieja Kota inspiruje tysiące kobiet (WIDEO)

- Podpłynęłam do tych ludzi, wzięłam koło i tak szybko, jak byłam w stanie, ruszyłam do tonącego. On krzyczał, że już nie może, że nie daje już rady - wspomina dzielna wioślarka w rozmowie z WP SportoweFakty.

Gdy dotarła do mężczyzny, prąd zniósł jej łódkę na barkę, a następnie wciągnął pod nią. Ona sama wpadła do wody. - Linka od koła była zaplątana w moje wiosło i wiedziałam, że jeśli je rzucę, wywrócę się. Nie miałam już jednak czasu nic z tym zrobić. Jakoś udało mi się podać temu człowiekowi koło. Potem wypłynęłam z drugiej strony barki, nie widziałam go i tylko krzyczałam do niego, czy się trzyma - relacjonuje wydarzenia sprzed kilku miesięcy srebrna medalistka MŚ.

Choć zimna woda szybko pozbawiała sił, oboje dotrwali do przybycia ratowników i policjantów. - Ratownicy myśleli, że to mi się coś stało, bo wisiałam na barce jak Spiderman. Krzyczałam, żeby nie ratowali mnie, a tego drugiego człowieka - mówi Zillmann.

Swój chwalebny czyn reprezentantka Polski przypłaciła utratą wartej 40 tysięcy złotych łódki, którą dostała w nagrodę za złoty medal MŚ juniorek. Mocno się też wyziębiła, jej temperatura ciała spadła do 34 stopni Celsjusza. Mężczyźnie, którego ratowała, zmierzono 27 stopni. Mimo to skrajnie wyziębiony zdołał powiedzieć swoim wybawcom "dziękuję". Zillmann usłyszała też podziękowania od policjantów.

- Chciał odebrać sobie życie, ale najwyraźniej zrezygnował z pomysłu, kiedy poczuł zimną wodę. Zdołał jakoś dopłynąć do barki, która jest zacumowana niedaleko naszej przystani, i z całych sił się jej trzymał. O tym, że był samobójcą, dowiedziałam się dopiero później. Próbowałam się z nim skontaktować, ale bezskutecznie. Nie odpisał mi na wiadomość na Facebooku, potem jego konto zniknęło - wyjaśnia wicemistrzyni świata.

Po akcji ratunkowej zziębnięta wioślarka odzyskała siły dzięki długiej wizycie w klubowej saunie. O jej postawie wiedziały już wtedy władze Torunia, które postanowiły ją nagrodzić. Prezydent Michał Zaleski zaprosił ją do ratusza, a miasto sfinansowało zakup nowej łódki, wręczyło list gratulacyjny i podarowało jej sportowy zegarek.

Prezent od losu za swój dobry uczynek Zillmann dostała w debiucie na seniorskich mistrzostwach świata. Chociaż nie, prezent to złe określenie, bo przecież na srebrny medal ciężko zapracowała. Porażki z Holenderkami na samym finiszu trochę nie może przeboleć, ale wraz z koleżankami już zapowiedziała im rewanż.

- Po zawodach w Sarasocie padło z naszej strony dobrze znane w wioślarstwie "See you next time". Zwykle wypowiada je ta osada, która zajęła drugie lub trzecie miejsce. Drugie miejsce to duży sukces, ale mimo wszystko po takim wyniku pozostaje żądza rewanżu - przyznaje 22-letnia zawodniczka.

Z Florydy, poza finałowym biegiem, zapamięta nasiąkniętą wodą ziemię i niespotykaną wilgotność powietrza - efekty przejścia potężnego huraganu Irma. No i wspaniały doping miejscowej Polonii, dzięki której biało-czerwone osady miały najlepsze kibicowskie wsparcie ze wszystkich uczestników mistrzostw.

- Czasami w kraju nie mamy takiego dopingu. Super sprawa, można było się poczuć jak w domu. Po tych ludziach było widać, że patrzenie na nasze zwycięstwa, na orzełki na naszych strojach, było dużym przeżyciem. Już po mistrzostwach mieliśmy razem z nimi imprezę, przynieśli mnóstwo jedzenia, a disco polo grało do późnej nocy.

Kiedy wraca pamięcią do swojej akcji ratunkowej, nie chce, by nazywać ją bohaterką. Uważa, że po prostu zrobiła to, co zrobić należało. I mówi: - Są takie sytuacje, kiedy nie myśli się o tym, co się dzieje. Po prostu trzeba działać. Myślę, że każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo. Kiedy drugi człowiek potrzebuje pomocy, trzeba robić wszystko, żeby mu tej pomocy udzielić.

Źródło artykułu: