O ostatnich doniesieniach prokuratury na temat nieprawidłowości w gospodarowaniu finansami PKOl i rozpoczęciu śledztwa wobec Radosława Piesiewicza rozmawiamy z członkinią zarządu PKOl Agnieszką Kobus-Zawojską.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Zasiada pani w zarządzie PKOl z ramienia Rady Zawodniczej. Jak zagłosowałaby pani, gdyby 25 marca na zarządzie PKOl pojawił się wniosek o odwołanie prezesa Radosława Piesiewicza?
Agnieszka Kobus-Zawojska, wicemistrzyni olimpijska w wioślarstwie: Jak będzie takie głosowanie to będę wtedy podejmować stosowne według mnie decyzje.
Może pani rozwinąć?
Obecna sytuacja jest trudna dla wszystkich przedstawicieli naszego środowiska. Oczywiście najbardziej tracą zawodnicy i medaliści Igrzysk, bo przez spór na linii PKOl - Ministerstwo Sportu, sukces naszych olimpijczyków z Paryża zszedł na drugi plan. Nie było odpowiedniej celebracji, bo cała dyskusja w polskim sporcie skoncentrowała się wokół problemów wizerunkowych PKOl i prezesa tej organizacji. Tak nie powinno być.
Ale czy sytuacja w samym PKOl jest aż tak poważna, jak to się mówi? W zarzutach wobec Piesiewicza do tej pory brakowało konkretów.
PKOl całkowicie stracił swój prestiż i zaczął się źle kojarzyć. A przecież to instytucja, która powinna być wizytówką polskiego sportu. Boli mnie to, ale niestety coraz częściej spotykam się z głosami ludzi kompletnie niezaangażowanych w sport, którzy wyrażają współczucie, że tak źle dzieje się obecnie w polskim sporcie.
Wiadomo, że stosunkowo niedawno odbyło się spotkanie Radosława Piesiewicza z członkami Komisji Zawodniczej, w której zasiada także pani. O czym dyskutowaliście?
Przede wszystkim pytaliśmy, dlaczego zgłoszono i przegłosowano kandydaturę Andrzeja Dudy jako polskiego kandydata do MKOl bez żadnej dyskusji ani zapowiedzi. Trochę nas
zabolało, że jako środowisko zawodnicze nie mieliśmy możliwości przedstawić naszej kandydatury.
ZOBACZ WIDEO: Nawet z lodówką. Nie uwierzysz, co zrobił polski zawodnik
Co na to prezes Piesiewicz?
Tłumaczył, że często dyplomacja potrzebuje ciszy, a także, że na takie stanowisko potrzebny jest człowiek o dużym doświadczeniu dyplomatycznym, bo tylko ktoś taki będzie miał szansę zostać członkiem MKOl.
Domyślam się, że na tym spotkaniu padało znacznie więcej zarzutów.
Dostaliśmy odpowiedzi na wiele pytań, a spotkanie przebiegało w miłej atmosferze. Mnie oczywiście wciąż najbardziej boli to, że bardzo potrzebna nowelizacja ustawy o sporcie została zawetowana i obecnie nikt nie chce wrócić do rozmów nad jej wprowadzeniem. Prezes Piesiewicz w ogóle nie wstawił się za tą ustawą, choć wie, jak bardzo potrzebują jej polscy sportowcy. Nie rozumiem, dlaczego nie można popracować nad zmianami, które budzą wątpliwości tylko całość jest wstrzymana. Jest tam bardzo dużo aspektów, które jak najszybciej powinny wejść w życie jak np. wsparcie kobiet w ciąży czy sportowców, którzy chcą kontynuować naukę.
Niedawno informowaliśmy, że najpoważniejszym kandydatem na ewentualnego nowego prezesa PKOl jest Maja Włoszczowska. To faktycznie dobra kandydatka na to stanowisko?
Ja jestem na tak i uważam, że to naprawdę najlepsza kandydatka. Pytanie, jak podeszłaby do tego sama Maja. Jej największym atutem jest neutralność polityczna. Jestem przekonana, że
potrafiłaby połączyć bardzo podzielone środowisko sportowe. Poza tym ma już spore doświadczenie, bo jest zaangażowana w struktury MKOl. Dzisiaj jednak kluczowa dla nas jest neutralność, bo nikt nie chce kontynuacji sporu politycznego w sporcie.
Jak to możliwe, że wobec takiej sytuacji Piesiewicz wciąż ma duże poparcie w PKOl. Czy w obecnej sytuacji obecny prezes ma jakiekolwiek atuty w dyskusji o utrzymaniu stanowiska?
Co by nie mówić, PKOl mocno się zmienił pod jego rządami i stał się nowocześniejszy. Kilka zmian pozytywnych było. Dzisiaj mamy jednak zupełnie inną sytuację, a mnie osobiście boli wizerunek tej instytucji oraz brak współpracy z Ministerstwem Sportu i Turystyki.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Chodzi o paraolimpiadę?