W poprzednim sezonie polska czwórka podwójna w składzie Dominik Czaja, Fabian Barański, Mirosław Ziętarski i Mateusz Biskup zdobyła mistrzostwo świata. Wówczas była to ogromna niespodzianka, bowiem Biało-Czerwoni dokonali tego w Czechach po 13 latach oczekiwań.
Z tego powodu w tym roku pojechali do Serbii, a konkretniej Belgradu, by bronić tytułu mistrza świata. Z tego powodu byli w gronie faworytów do końcowego triumfu.
Od samego początku Polacy byli w czołówce, zajmując trzecie miejsce na pierwszym pomiarze. Lepsi byli jedynie Holendrzy oraz Włosi. Pierwsi z wymienionych zaczęli jednak budować przewagę nad całą stawką.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Tak spędzili miesiąc miodowy
Ostatecznie holenderska czwórka pewnie zwyciężyła. Za ich plecami toczyła się zacięta walka o srebrny medal. Mimo że Włosi osłabli, to w najważniejszym momencie potrafili się zebrać. To oni dotarli do mety o 0,44 sekundy szybciej niż Biało-Czerwoni.
Tytułu obronić się nie udało, ale kolejny medal na mistrzostwach świata stał się faktem. Dominik Czaja, Fabian Barański, Mirosław Ziętarski i Mateusz Biskup ponownie pokazali się z dobrej strony, co znakomicie rokuje przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi, na których będą walczyć o podium.
W piątek brązowy medal na MŚ w Belgradzie w jedynce zdobył Artur Mikołajczewski. W sobotę natomiast taki sam krążek w parawioślarstwie zainkasowali Joanna Majka i Michał Gadowski.
Przeczytaj także:
Niemcy powiedzieli "nie". Rosjanie bez wizy