Robert Karaś od lat ściga się bowiem w amatorskich zawodach ultratriathlonowych, które nie są zaliczane do sportu kwalifikowanego i nie podlegają pod przepisy kodeksu antydopingowego.
To właśnie z tego powodu Karaś praktycznie nie odczuł żadnych negatywnych konsekwencji pierwszej wpadki dopingowej z połowy 2022 roku, a także postępowania po wpadce w 2024 roku. Sponsorzy pozostali lojalni wobec niego, a on jak gdyby nigdy nic, nawet w okresie zawieszenia, normalnie startował w kolejnych zawodach ultratriathlonowych. Na nagraniach zamieszczanych w mediach społecznościowych chwalił się kolejnymi treningami i zapowiadał walkę o pobicie kolejnych rekordów. Mógł tak robić, bo każda federacja rządzi się w ultratriathlonie własnymi prawami, które nie podlegają jurysdykcji WADA.
W teorii Karaś dalej będzie mógł szukać sobie różnych imprez na świecie i liczyć na przychylność organizatorów. Dodatkowo nikt nie jest w stanie przeszkodzić mu w wymyślaniu sobie kolejnych wyzwań, a także walkach w MMA. Nawet wobec decyzji USADA wszystkie agencje antydopingowe są bezradne. Optymistyczne jest jednak to, że tym razem Polakowi może być jednak nieco trudniej niż ostatnio.
ZOBACZ WIDEO: Jak to wpadło? Co za pech bramkarza!
- Faktycznie obecnie Robert Karaś jest poza sportem olimpijskim, a także takim, który uznawany jest przez MKOl. Dziś każdy może robić sobie jakieś wyzwanie. Ta kara będzie miała jednak dalej idące konsekwencje. Mówiąc kolokwialnie, drzwi wszystkich federacji, które są sygnatariuszami światowego kodeksu antydopingowego, jak choćby IRONMAN, zostały zamknięte - przekonuje szef POLADA, Michał Rynkowski. - Mam wrażenie, że pozostają mu już tylko zawody organizowane na własną rękę. Nie wydaje mi się, by tym razem inne federacje zdecydowały się pozwolić Karasiowi na start w zawodach. Chodzi przede wszystkim o względy wizerunkowe - mówi.
Dodatkowo dyskwalifikacja niesie za sobą poważniejsze konsekwencje niż tylko udział w najbardziej prestiżowych zawodach.
- Nie może być też trenerem w ramach zorganizowanego sportu, nie może pełnić żadnej funkcji w sporcie zawodowym. Odpadają mu wszystkie zawody - nawet amatorskie - organizowane pod szyldem krajowych federacji sportowych. Mowa zresztą nie tylko o triathlonie, ale także o kolarstwie, pływaniu, czy każdej innej olimpijskiej dyscyplinie sportu - wyjaśnia Rynkowski.
Kontrowersje wokół Karasia wciąż są duże, ale rangą sprawy najmniej wydaje się przejmować sam zainteresowany. W krótkim komentarzu przyznał, że nie mógł pojawić się na zawodach, ponieważ w dniu rozprawy miał już zaplanowane... inne zawody.
- To wszystko się odbyło beze mnie. Były dowody tylko jednej strony, ale spokojnie. Teraz jest na to czas. Odwołamy się i jestem pewny, że kara będzie inna - ogłosił Karaś tuż po pojawieniu się informacji o ośmioletniej dyskwalifikacji.
Dość szybko na jego opinię zareagował szef POLADA. - Postępowanie przygotowawcze prowadzone przez USADA trwało stosunkowo długo, a w tym czasie Robert Karaś miał czas na składanie wszelkich dowodów. Jeżeli nie stawił się na rozprawie online, to pretensje może mieć tylko do siebie. Nie sądzę, by odwołanie przyniosło znaczące obniżenie kary - przekonuje Rynkowski.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty