Była załamana. Aż dotarła do niej wiadomość. Co za zmiana

Zdjęcie okładkowe artykułu: Twitter / Eurosport Polska / Na zdjęciu: Wiktoria Tkaczuk
Twitter / Eurosport Polska / Na zdjęciu: Wiktoria Tkaczuk
zdjęcie autora artykułu

Ukrainka Wiktoria Tkaczuk była przekonana, że dla niej igrzyska olimpijskie w Tokio już się zakończyły. Nagle przyszła wiadomość, po której oszalała z radości.

Z trzech półfinałów biegu na 400 metrów przez płotki kobiet do finału awans mogło uzyskać osiem zawodniczek: sześć z miejsc 1-2 swoich półfinałów, stawkę uzupełniły lekkoatletki z najlepszymi czasami.

Wiktoria Tkaczuk, która w półfinale numer trzy uzyskała czas 54.25 s. była przekonana, że taki wynik nie pozwoli jej zakwalifikować się do najważniejszego biegu. Już była pogodzona ze swoim losem.

Siedząc na bieżni była wręcz załamana, wydawało się, że jest bliska płaczu. Aż nagle podeszła do niej jedna z duńskich koleżanek i przekazała jej wiadomość: chyba zakwalifikowałaś się do finału.

Kilka chwil po wypowiedzeniu tych kilku słów na monitorach wyświetlono oficjalne potwierdzenie tego faktu. Wtedy reprezentantka Ukrainy momentalnie przeszła niesamowitą metamorfozę. Wybuchła radością, położyła się na bieżni, uprzednio głośno krzycząc.

Półfinału biegu na 400 m przez płotki odbywały się w niezwykle trudnych warunkach. Przez Tokio przechodziła potężna ulewa, która utrudniała rywalizację.

Do finału niestety nie awansowała jedyna reprezentantka Polski w tej konkurencji. Joanna Linkiewicz, która biegła w drugim półfinale, ukończyła swój wyścig na piątej pozycji.

Zobacz też: Tokio 2020. Rywalizacja w fatalnych warunkach. Polka bez awansu do finału Łukasz Żygadło: Wygramy ten turniej

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"

Źródło artykułu: