Dla sklasyfikowanej na 324. miejscu w rankingu WTA Rumunki sobotni mecz przeciwko Polce był debiutem w narodowej reprezentacji. Według planu przeciwniczką Świątek miała być znacznie wyżej notowana Irina-Camelia Begu (WTA 63), jednak w ostatniej chwili Rumuni zdecydowali się na zmianę. Prawdopodobnie liczyli na to, że całkowicie anonimowa dla naszej reprezentantki zawodniczka w jakiś sposób zdoła ją zaskoczyć.
Nie zdołała. Choć nie można było jej odmówić ambicji i całkiem przyzwoitych umiejętności, nie była w stanie wydrzeć pierwszej rakiecie świata ani jednego gema.
Po spotkaniu Prisacariu przekonywała, że tak wyraźnej przegranej nie traktuje w kategoriach upokorzenia. Wręcz przeciwnie, cieszy się, że miała okazję zmierzyć się ze Świątek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!
- Dzięki temu zdałam sobie sprawę, jaki jest poziom na tenisowym szczycie. Zagrałam na sto procent, zrobiłam wszystko co mogłam, ale to nie wystarczyło, żeby wygrać choćby gema. Mimo to czuję się szczęśliwa, że mogłam zagrać z Igą - podkreśliła. - W życiu trzeba umieć przyjmować ciosy, radzić sobie z niepowodzeniami. Dla mnie ta porażka nie jest dołująca. Przykro mi tylko, że nie zdobyłam punktu dla zespołu
- Bez wątpienia Iga jest w tym momencie najlepsza na świecie. Po meczu powiedziałam jej, że jestem z niej dumna. Dumna z tego, jaką osobą się stała - zdradziła tenisistka, która mimo niskiej pozycji w rankingu ma w swoim kraju spore grono fanów. Jej profil na Instagramie obserwuje ponad 28 tysięcy osób.
Spotkanie Polska - Rumunia zakończyło się zwycięstwem naszej reprezentacji 4:0. Tym samym Polki awansowały do turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King, który zostanie rozegrany w listopadzie.
Czytaj także:
Polki perfekcyjne. Rywalki zostały zmiażdżone
Pożalił się na Igę Świątek. Dostał odpowiedź