23-letni Piotr Matuszewski jako ostatni z Polaków zakończył starty na poziomie challengerów w 2021 roku (w połowie grudnia grał w zawodach w portugalskiej miejscowości Maia) i jako pierwszy zainaugurował je w nowym sezonie. Tym razem wyruszył do Forli, gdzie jego partnerem był Władysław Manafow.
Pod koniec sierpnia polsko-ukraiński duet zaskoczył wszystkich, osiągając finał challengera w Warszawie. Teraz obaj tenisiści starają się zdobywać punkty, aby poprawić ranking. We włoskiej imprezie na kortach twardych w hali zostali rozstawieni z czwartym numerem.
W I rundzie Matuszewski i Manafow okazali się po dwóch tie breakach lepsi od brytyjskiego duetu Jay Clarke i Aidan McHugh. Spotkanie mogli zakończyć szybciej, lecz w każdym secie nie utrzymali przewagi przełamania. Ostatecznie zwieńczyli mecz wynikiem 7:6(4), 7:6(3).
W czwartek ich przeciwnikami byli Belg Michael Geerts i Amerykanin Alexander Ritschard. Premierowa odsłona powinna się zakończyć po myśli Polaka i Ukraińca, lecz nie wykorzystali oni przewagi przełamania oraz czterech setboli w tie breaku. Potem nasz reprezentant i jego partner nie byli w stanie zagrozić rywalom w drugiej partii.
Matuszewski i Manafotw przegrali ostatecznie w ćwierćfinale 6:7(8), 5:7. Za występ w Forli otrzymają po 9 punktów do rankingu deblistów oraz czek na sumę 350 euro do podziału. Włoskie zawody to najniższy rangą challenger, z pulą nagród 32,1 tys. euro.
Internazionali di Tennis Citta di Forli, Forli (Włochy)
ATP Challenger Tour, kort twardy w hali, pula nagród 32,1 tys. euro
środa-czwartek, 5-6 stycznia
ćwierćfinał gry podwójnej:
Michael Geerts (Belgia) / Alexander Ritschard (USA) - Piotr Matuszewski (Polska, 4) / Władysław Manafow (Ukraina, 4) 7:6(8), 7:5
I runda gry podwójnej:
Piotr Matuszewski (Polska, 4) / Władysław Manafow (Ukraina, 4) - Jay Clarke (Wielka Brytania) / Aidan McHugh (Wielka Brytania) 7:6(4), 7:6(3)
Czytaj także:
Iga Świątek poznała kolejną rywalkę. To była liderka rankingu
Rosjanie pozostają w grze. Włosi bez rewanżu za zeszłoroczny finał
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa