Tegoroczna przygoda Igi Świątek w Rolandzie Garrosie trwa. W piątek powalczy o finał turnieju gry podwójnej wspólnie z Bethanie Mattek-Sands. Wiadomo za to, że nie obroni wywalczonego na przełomie września i października tytułu w grze pojedynczej. Polska tenisistka do ćwierćfinału dotarła bez straty seta, ale w tej fazie musiała uznać wyższość Greczynki Marii Sakkari.
W sieci zawrzało, bo do tej pory Świątek grała bardzo dobrze. I choć świetnie zaprezentowała się rywalka, u Polki nie było widać aż takiej pewności, jaką emanowała we wcześniejszych występach.
Trudno jednoznacznie wskazać powód. Wielu kibiców jest zdania, że Polka zupełnie niepotrzebnie wzięła udział w turnieju deblowym, co mogło ją zdekoncentrować lub spowodować utratę sił. "Chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu", "Za bardzo łapczywa na kasę", "Głowa nie wytrzymała" - takie wpisy pojawiały się jeszcze w trakcie środowego spotkania.
Swój punkt widzenia przedstawił nam Mariusz Fyrstenberg, jeden z najlepszych polskich deblistów w historii. Był finalistą US Open, zwycięzcą 18 turniejów i wielokrotnym reprezentantem w Pucharze Davisa. Aktualnie jest kapitanem tejże kadry, a także dyrektorem turnieju Sopot Open i trenerem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazda tenisa na korcie w zaawansowanej ciąży! "Sprawdziłam, czy wciąż to mam"
Mit pierwszy: Gra deblowa wpłynęła źle na turniej singla. Iga Świątek nie skupiała się na jednym, była zbyt zmęczona.
Spójrzmy na to z tej strony: Iga w singlu lubi chodzić do siatki, a debel traktuje treningowo. Chciała grać debla, lubi go grać. Nie można w takiej sytuacji przeszkadzać zawodnikowi czy zawodniczce w realizacji celów. Jest to tym bardziej dziwne podejście, że przecież rok temu wygrała Rolanda Garrosa, rywalizując w deblu (odpadła w półfinale - przyp. red.). Daje jej to pewność siebie, ma dużo zabawy z tej gry. Jeżeli mogę zrozumieć mężczyzn, którzy grają do trzech wygranych setów w singlu, to faktycznie mogą odpuszczać debla. Jeżeli Iga jest absolutnie w topowej formie fizycznej, jej mecze singlowe są tak krótkie, a do tego lubi się z Bethanie Mattek-Sands, dodaje jej to pewności siebie - tym bardziej przy Wielkim Szlemie, nie mam tutaj żadnych wątpliwości. To była dobra decyzja, by grać zarówno singla, jak i debla.
Mit drugi: Trener Igi Świątek powiedział: "Nie boimy się tego słowa, Iga jest faworytką". Pompowanie balonika, nakładanie presji przeszkadza.
Pompowanie balonika na pewno ma swoje skutki. Iga Świątek nawet rok temu się do tego odnosiła. Wspominała, że odpowie wszystkim w mediach społecznościowych po turnieju. Limituje sobie dostęp do sieci, ma wokół siebie fajnych ludzi, którzy się tym zajmują. Presja jest przywilejem każdego sportowca, bo to znaczy, że jest z czołówki, jest doceniany. Musi się z tym liczyć. Iga doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Balonik musi być pompowany, dzięki temu, dzięki mediom tenisiści mają co jeść. To nie ma znaczenia. Powinna się cieszyć, że coś takiego z jej osobą się dzieje.
Mit trzeci: Wojciech Fibak powiedział, że wygrana Barbory Krejcikovej z Coco Gauff i opcja spotkania się z Czeszką zdenerwowała Igę Świątek.
Sprawdzanie wyników innych meczów to sprawa indywidualna. Jednym to przeszkadza, innym nie. Na pewno myślenie w przód nie jest dobre, ale tak jak powtarza psycholog Igi, Daria Abramowicz: oni tego nie robią. Zawodnicy wiedzą, z kim grają, na kogo mogą trafić. To jest jak forhend i bekhend, po prostu część gry. Rok temu podczas Rolanda Garrosa było tak samo i się udało.
Mit czwarty: "Trudniej jest bronić tytułu niż go zdobywać [po raz pierwszy]"
Faktycznie, gdy jest się faworytką, jest taka delikatna zmienna, która się pojawia. Wyobraźmy sobie jednak topowych zawodników: Federer, Djoković, Nadal. Oni bronią tytułów i punktów ciągle, cały rok. Iga będąc topową tenisistką, a wierzę, że będzie numerem jeden, będzie musiała się z tym oswoić. To będzie dla niej chleb powszedni.
Czytaj też:
Roland Garros: Iga Świątek podsumowała występ w singlu. Ważne słowa Polki
Klątwa mistrzyń w Paryżu. Iga Świątek kolejną tenisistką, która nie obroni tytułu