W sobotę Iga Świątek zameldowała się w IV rundzie singla French Open 2021. Dzień później walczyła o ćwierćfinał debla w parze z Bethanie Mattek-Sands. Polkę i Amerykankę czekało bardzo trudne zadanie, bo trafiły na najwyżej rozstawione Su-Wei Hsieh i Elise Mertens. Spotkanie było wspaniałą ucztą i dramaturgia była olbrzymia. Świątek i Mattek-Sands odrodziły się z 1:5 w trzecim secie, obroniły siedem meczboli i zwyciężyły 5:7, 6:4, 7:5.
W trzecim gemie I seta pod presją znalazła się Mattek-Sands. Obroniła dwa break pointy, ale przy trzecim nie wyszedł jej lob i Hsieh skończyła wymianę smeczem. Tajwanka nie podwyższyła na 3:1, bo oddała podanie pakując forhend w siatkę. W meczu było dużo długich wymian i często o ich przebiegu decydowały tenisistki znajdujące się na linii końcowej.
Świątek czuła się niepewnie przy siatce. Zepsuła kilka wolejów, a w kluczowym momencie nie wyszedł jej też smecz. W szóstym gemie Mertens uratowała się po odparciu czterech break pointów, a następnie Hsieh zdobyła przełamanie pięknym minięciem bekhendowym. Nie była to jednak kluczowa sytuacja dla losów seta, bo bardzo dużo emocji pojawiło się, gdy Belgijka serwowała przy 5:4. Dwie piłki setowe obroniła Mattek-Sands (return, forhend), a jedną odparła Świątek (wolej). Amerykanka poczuła moc i na 5:5 wyrównała kapitalnym returnem.
ZOBACZ WIDEO: Sprawa Naomi Osaki zwróciła uwagę na duży problem. "Mamy prawo mieć opinię na temat, ale..."
Końcówka zdecydowanie należała do rywalek. Najpierw Hsieh przełamała Mattek-Sands pokazując kilka świetnych akcji przy siatce. Następnie Tajwanka pewnie utrzymała podanie. Pierwszą piłkę setową Amerykanka zniwelowała forhendem, ale przy drugiej Polka zepsuła smecz z linii końcowej. Świątek i Mattek-Sands w dwóch ostatnich gemach zdobyły tylko punkt.
Na otwarcie II partii tenisistki zafundowały sobie niezły maraton. Świątek odparła cztery break pointy, z czego trzy przy 0-40 i utrzymała podanie po zażartej walce. Polka utrzymywała wysoki poziom na linii końcowej, a Mattek-Sands lepiej prezentowała się przy siatce. Świetnym wolejem tenisistka z Raszyna zaliczyła przełamanie na 3:1. Prowadzenie 4:1 nie było, bo Świątek oddała podanie wyrzucając forhend.
Kluczowe rzeczy dla losów seta nastąpiły w dziewiątym i 10. gemie. Najpierw Świątek zniwelowała dwa break pointy. Przy drugim uśmiechnęło się do niej szczęście, bo po zagranym przez nią forhendzie piłka po taśmie prześlizgnęła się na stronę rywalek. Po chwili Polka i jej partnerka posłały po jednym kończącym returnie. Mattek-Sands posłała piłkę w samą linię i wykorzystała piłkę setową.
W III partii Polce i Amerykance przytrafił się poważny przestój. Kompletnie nieudany smecz kosztował Świątek stratę serwisu w pierwszym gemie. Przestrzelony forhend przez Mattek-Sands sprawił, że przegrywały 0:3. Największe emocje w tej batalii były jednak dopiero przed tenisistkami. Su-Wei Hsieh oddała podanie, gdy nie zmieściła w korcie loba, będąc pod presją ostro atakującej Amerykanki.
Świątek po raz drugi w tym secie nie była w stanie utrzymać podania. Przy break poincie nie wytrzymała długiej wymiany i wyrzuciła forhend. W szóstym gemie były dwie szanse na przełamanie, ale ostatecznie Mertens podwyższyła na 5:1 ostatni punkt zdobywając wygrywającym serwisem. Polka i Amerykanka były w niemal beznadziejnej sytuacji, ale póki piłka w grze, nie zamierzały się poddać. I stała się rzecz niewiarygodna. Świątek, która wcześniej była trochę w cieni partnerki i przytrafiło się jej sporo gorszych chwil, w dalszej części seta grała koncertowo. A Mertens i Hsieh nie wytrzymały trudów tej rywalizacji mentalnie i zostały stłamszone w ważnych punktach.
Rywalki miały dwie piłki meczowe, ale Hsieh zepsuła dwa returny. W ósmym gemie najpierw dwa break pointy zniwelowała Tajwanka, po czym Mattek-Sands obroniła meczbole dwoma returnami, a przy jednym podwójny błąd popełniła Hsieh. Ostatecznie Azjatka oddała podanie wyrzucając loba. W dziewiątym gemie Świątek obroniła szóstą piłkę meczową wygrywającym serwisem. W 10. Polka posłała dwa wspaniałe forhendy, a Amerykanka smeczem zniwelowała siódmy meczbol. Polka i jej partnerka wróciły z zaświatów i przy 6:5 same miały dwie piłki meczowe, a później trzecią. Ten dreszczowiec zakończył zepsuty smecz przez Hsieh.
W trwającym trzy godziny i 11 minut meczu zostało rozegranych 261 punktów (131-130 dla Hsieh i Mertens). Świątek i Mattek-Sands zostały przełamane siedem razy, a same wykorzystały osiem z 21 break pointów. Tajwanka i Belgijka popełniły osiem podwójnych błędów, a Polka i Amerykanka zrobiły trzy.
Na jednym korcie zagrały trzy byłe liderki rankingu. Mattek-Sands, Mertens i Hsieh mają na swoim koncie wielkoszlemowe tytuły w deblu. Najwięcej zdobyła ich Amerykanka (pięć). Belgijka wywalczyła dwa, a Tajwanka odniosła trzy triumfy. Świątek do tej pory zanotowała dwa deblowe występy w imprezach tej rangi. Z US Open 2019 odpadła w II rundzie, a w ubiegłym sezonie w Rolandzie Garrosie doszła do półfinału.
Ćwierćfinałowe rywalki Świątek i Mattek-Sands poznają w poniedziałek. Będą nimi Chorwatka Darija Jurak i Słowenka Andreja Klepac (nr 11) lub Tajwanki Hao-Ching Chan i Latisha Chan (nr 6).
Roland Garros, Paryż (Francja)
Wielki Szlem, kort ziemny, pula nagród 34,367 mln euro
niedziela, 6 czerwca
III runda gry podwójnej kobiet:
Bethanie Mattek-Sands (USA, 14) / Iga Świątek (Polska, 14) - Su-Wei Hsieh (Tajwan, 1) / Elise Mertens (Belgia, 1) 5:7, 6:4, 7:5
Czytaj także:
Magda Linette wygrała seta i zgasła. Tunezyjka robiła na korcie, co chciała
Barbora Krejcikova sprawczynią dużej niespodzianki. Sloane Stephens odprawiła kolejną Czeszkę