[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Pamiętasz inny finał turnieju tak wysokiej rangi, który zakończył się wynikiem 6:0, 6:0?[/b]
Piotr Sierzputowski, trener Igi Świątek: Nie mam prawa go pamiętać, tylko o nim czytałem. W Roland Garros 1988 Steffi Graf pokonała bez straty gema Natalię Zwieriewą. Takie rzeczy nie zdarzają się często. Wiem, że w turniejach niższej kategorii były jeszcze trzy takie pojedynki, z czego jedna to wygrana Agnieszki Radwańskiej z Dominiką Cibulkovą w finale w Sydney, osiem lat temu. Nie jest to jednak częste wydarzenie.
Dla ciebie to było duże zaskoczenie?
Tak. Karolina naprawdę dobrze gra w Rzymie, czuje się w tym miejscu komfortowo. Ma jednak jakiś problem z finałami, przed rokiem poddała mecz z Halep w drugim secie, po pierwszym przegranym 0:6. Tak czy inaczej napisała na Foro Italico ładną historię, wygrała tam w 2019 roku i za każdym razem, jak przyjeżdża do Rzymu, radzi sobie świetnie, dochodzi bardzo daleko. Dlatego spodziewałem się zaciętego meczu. Po Karolinie było jednak widać trudy poprzednich spotkań. Z biegiem meczu się rozkręcała, ale Iga nie dawała jej dojść do słowa, co musiało być bardzo demotywujące.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Perfekcyjna bramkarka"! Iga Świątek poradziłaby sobie w futbolu?
Dlaczego ten finał zakończył się pogromem?
Myślę, że najważniejsze były, jak zawsze, pierwsze trzy gemy. Iga narzuciła tempo, którego Karolina tego dnia i w tych warunkach nie była w stanie wytrzymać. Idze pasowało wszystko. Każda piłka kleiła się do rakiety i leciała tam, gdzie Iga chciała. A w chwilach słabości była po prostu bardzo konsekwentna, cierpliwa i nie dawała rywalce żadnych darmowych punktów.
Co powiedziała ci Iga, kiedy rozmawialiście zaraz po tym zwycięstwie?
Była zdziwiona, że mecz trwał tak krótko i pytała mnie, jaki był wynik. Jej się wydawało, że wygrała 6:1, 6:1. Nie było jednak takiej ciekawej dyskusji, jak po meczu półfinałowym z Coco Gauff. Wcześniej Iga zapytała mnie, co jest łatwiejsze - wygrać tie-breaka, gdy prowadzi się 5:1 i ma się serwis, czy serwując przy wyniku 5:1 w gemach. W spotkaniu z Gauff obie te rzeczy się wydarzyły. Bardzo lubię takie rozmowy, bo nie ma w nich złych odpowiedzi. Iga miała swoje zdanie, ale półfinał w Rzymie dał jej do myślenia i wydaje mi się, że teraz się zastanawia, co jest łatwiejsze.
Jaki to był turniej dla Igi? Wydaje się, że dziwny. Problemy we wcześniejszych rundach, obronione meczbole, ćwierćfinał i półfinał rozegrane jednego dnia, a potem finał wygrany bez straty gema.
Często tak się zdarza, że zawodnicy i zawodniczki mają problemy w pierwszych meczach, a dopiero jak się otrzaskają i uwierzą w swoje możliwości w konkretnym miejscu i w konkretnym czasie, pojawia się luz, zmęczenie schodzi na drugi plan i nagle się okazuje, że grają swój najlepszy tenis. Rafael Nadal, który w Rzymie wygrał turniej mężczyzn, bronił piłek meczowych na tym samym etapie co Iga. Trzeba swoje przepracować, przewalczyć i kiedy już uda się przejść kilka pierwszych rund, nie ma się nic do stracenia, bo wynik w turnieju i tak jest już całkiem solidny. Wtedy bywa tak, że wszystko zaczyna wychodzić.
Przed rokiem Iga odpadła w Rzymie już w pierwszej rundzie, a potem wygrała French Open.
Nie szukałbym porównań z 2020. Wtedy przejście z twardych kortów na ziemne trwało cztery dni. Iga oczywiście uwielbia grać na mączce i przestawia się na nią bardzo szybko, w przeciwieństwie do zmiany mączki na trawę, która trwa u niej piekielnie długo, ale jednak trochę czasu potrzebuje. Zwłaszcza że nie każda mączka, hardcourt czy trawa są takie same. Często właśnie stąd biorą się te zaskakujące przegrane w pierwszych rundach. Tenis nie jest tylko sztuką odbijania piłki, ale też sztuką adaptacji. Najlepszym przykładem jest Rafa Nadal. W Madrycie, gdzie nienawidzi grać, przegrał w ćwierćfinale z Alexandrem Zverevem, ludzie mówią, że jak na niego to słaby wynik. Przyjechał do Rzymu, forhend wciąż mu nie wychodził, ale ciężko pracował i znalazł takie rozwiązania, które pozwoliły mu wygrać turniej.
Wracając do Igi, ona w tym sezonie pokazuje, że gra na poziomie światowej czołówki. Czy wygra Roland Garros, czy dojdzie na przykład do czwartej rundy, to będzie dla nas tylko jakiś wskaźnik, czy dobrze w tym roku pracujemy i czy nasze metody pracy są dobre, a nie wyznacznik, jaką Iga jest tenisistką. Mamy swoje cele na ten sezon, będziemy się z nich rozliczać za kilka miesięcy. Iga wygrała już dwa turnieje, w rankingu Race to Shenzen jest piąta. Teraz trzeba zdobyć wystarczająco dużo punktów, żeby utrzymać miejsce, które zapewni jej wyjazd do Chin. A czy ona to zrobi w Paryżu, czy w Londynie, czy w Stanach Zjednoczonych, ze szkoleniowego punktu widzenia nie ma to najmniejszego znaczenia.
Zwycięstwem w Rzymie Iga dołożyła sobie trochę presji przed Rolandem Garrosem. A ty już wcześniej mówiłeś, że to będzie dla niej najtrudniejszy turniej w roku.
Chodziło mi o to, co dzieje się dookoła niej w naszym kraju. Myślę jednak, że ona doskonale się na to przygotowała i pokazała, że ubiegłoroczna wygrana w Wielkim Szlemie nie była przypadkiem. Nie ma czego udowadniać, według mnie swoją postawą w tym sezonie udowodniła wszystkim, że jest tenisistką na najwyższym światowym poziomie. A jak zagra we Francji, to już kwestia wielu czynników. Jeśli uda się jej obronić tytuł, to będzie można tylko bić brawo i gratulować. Historycznie w kobiecym tenisie takie przypadki są dość rzadkie.
Awans na dziewiąte miejsce w rankingu WTA w jakiś sposób ułatwi jej obronę tego tytułu?
To zależy. Czy byłaby trzynasta, czy dziewiąta nie ma to znaczenia, ponieważ najpierw rozstawia się w drabince zawodniczki od pierwszej do ósmej, potem od dziewiątej do szesnastej. Żeby mieć łatwiejszą drogę, Iga musiałaby być ósma. Miejsce w czołowej ósemce daje sporą przewagę, pomaga w tych największych turniejach. Choćby dlatego, że na inną tenisistkę z Top 8 można trafić dopiero w ćwierćfinale. Przed French Open ranking już się raczej nie zmieni, więc możemy liczyć tylko na jakąś kontuzję lub rezygnację ze startu jednej z zawodniczek, które są wyżej. A tego nie chcemy.
Czytaj także:
Iga Świątek najwyżej w karierze. Jest oficjalny ranking WTA!
Iga Świątek jak Agnieszka Radwańska. To czwarty taki przypadek w XXI wieku