Dyrektor Australian Open Craig Tiley od początku stara się działać racjonalnie, dlatego przygotowano się na różne warianty. Najgorszym scenariuszem jest odwołanie turnieju. Najbardziej optymistycznym pozostaje rozegranie zawodów z miejscowymi kibicami, ale przy zachowaniu środków bezpieczeństwa.
Władze Tennis Australia uważnie śledzą sytuację związaną z pandemią COVID-19 w kraju i na świecie. Do rozpoczęcia "radosnego szlema" pozostało jeszcze pół roku, ale organizatorzy działają z wyprzedzeniem. Ostatnio w Melbourne zanotowano przyrost zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 i znów wprowadzono restrykcje.
Tiley i współpracujące z nim władze stanu Wiktoria otrzymały propozycję od działaczy z Nowej Południowej Walii, aby na wszelki wypadek właśnie tam przenieść Australian Open. Oferta ta została jednak stanowczo odrzucona.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis Huberta Hurkacza. Trafił idealnie
- Poruszymy niebo i ziemię, aby odbył się w Melbourne. Nie widzę żadnego innego scenariusza, w którym Australian Open miałby zostać przeniesiony - powiedział dyrektor zawodów w rozmowie z "The Age". Dodał również, że kompleks wokół Melbourne Park może łatwo zostać dostosowany i funkcjonować jako tzw. bańka, w której będą żyć uczestnicy turnieju.
Tiley odniósł się również do kwestii wznowienia touru w sierpniu 2020 i występów tenisistów w US Open. - Osobiście uważam, że niektórzy z najlepszych graczy będą mieli wątpliwości do końca 2020 roku, a to po prostu dlatego, że mogą czuć, że jest jeszcze za wcześnie.
- Ich spojrzenie na australijskie lato jest dość optymistyczne. Przyglądają się wskaźnikowi infekcji, śmiertelności, naszemu systemowi medycznemu i temu, jak nasi przywódcy sobie z tym poradzili, i na wiele sposobów zazdroszczą nam, jak poradziliśmy sobie z tą epidemią - dodał szef Tennis Australia i dyrektor wielkoszlemowych zawodów w Melbourne.
Czytaj także:
Viktor Troicki o zakażeniu koronawirusem
Novak Djoković: Uważam się za boską duszę