Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Dzięki Lotos PZT Polish Tour polscy tenisiści mieli okazję już rozegrać dwa turnieje. Jak to jest wrócić do gry po trzech miesiącach przerwy?
Szymon Walków, polski tenisista: Czuję się bardzo dobrze, jestem podekscytowany powrotem do gry, znajomymi twarzami. Są tenisiści, trenerzy.
Ostatni raz rozmawialiśmy podczas Pucharu Davisa w Kaliszu (7-8 marca) i były to końcowe tchnienia tenisa.
Tak, po tym weekendzie poleciałem jeszcze do Kazachstanu. W środku turnieju rywalizacja nagle się skończyła, jak wszędzie na świecie. Musiałem wrócić do kraju.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis Huberta Hurkacza. Trafił idealnie
Okres pandemii był trudny?
Było to coś innego, ale przekułem to pozytywnie. Nie miałem tego od dłuższego czasu, czyli odpoczynek, więcej chwil dla rodziny, dziewczyny. Przerwa pokazała nam, że musimy się cieszyć z rzeczy, z których wcześniej się nie cieszyliśmy. Byliśmy pozbawieni rywalizacji na trzy miesiące, a wcześniej wydawało się to niemożliwe. Wszyscy za tym tęskniliśmy.
Podczas pauzy od gry zacząłeś praktykować jogę i medytować.
Praktykowanie to w moim przypadku jeszcze za dużo powiedziane. Spróbowałem i dodałem to do swojej rutyny i treningu. W pewnym momencie nie można było wychodzić z domu, zajrzałem więc wewnątrz siebie. Nie mogłem trenować z pełnym obciążeniem, jak robiłem to zwykle, musiałem zadbać o swoje ciało. Od dłuższego czasu się tym interesowałem. Cieszę się jednak, że tego spróbowałem i zostało na stałe w moim treningu.
W czym to pomaga zawodowemu tenisiście?
Przede wszystkim utrzymać ciało, mobilność, rozciągnięcie i samopoczucie w dobrej formie. Medytacja na pewno uczy spokoju umysłu, żeby nie rozmyślać za dużo. Jestem takim człowiekiem, który to robi i wewnątrz siebie trzymam dużo emocji. Medytacja pozwala na utrzymanie spokoju. Nie jestem zawodnikiem, który pokazuje dużo emocji na korcie, raczej więcej pozytywnych niż negatywnych, ale może pozwoli mi to utrzymać spokój wewnętrzny.
Będziesz się dzielić tym doświadczeniem?
Wielu tenisistów praktykuje jogę, np. Wojciech Marek, Hubert Hurkacz czy Novak Djoković. To mnie zachęciło do tego, żeby spróbować. Jeżeli oczywiście ktoś chciałby się poradzić, to zawsze służę pomocą.
Powoli powraca kalendarz i planowane są już kolejne turnieje. Jednak nadal są problemy logistyczne, w postaci pozamykanych granic, a w USA - stanów Wierzysz, że sezon tenisowy zostanie wznowiony?
Byłem obecny na wideokonferencji z przedstawicielami ATP, USTA i zawodników kilka dni przed tym, kiedy ogłoszono, że US Open odbędzie się. Jest wiele niedopowiedzeń, kontrowersji, nie wszyscy zawodnicy się zgadzają. Musimy patrzeć na zdrowie nie tylko zawodników, ale wszystkich uczestników takich imprez.
Czujesz się bezpiecznie, żeby wrócić do gry w międzynarodowych turniejach?
Tak samo mogę się zarazić, idąc do sklepu, czy podróżując po świecie. Ciężko mi to ocenić. Jeżeli będę miał taką możliwość, to z tego skorzystam. Tęsknię za rywalizacją, turniejami zagranicznymi, ale sprawa na razie jest skomplikowana.
Zanim wznowiono turnieje, miałeś okazję brać udział w konsultacjach reprezentacji Polski.
Tak, dokładnie w dwóch, w Łodzi i we Wrocławiu. To świetna inicjatywa, powinno ich być jak najwięcej. To coś nowego w polskim tenisie. Mamy takich trenerów jak Mariusz Fyrstenberg, Michał Przysiężny, Tomasz Iwański czy Mieczysław Bogusławski. To światowe standardy. Dużo się od nich uczymy, treningi są na wysokiej jakości.
To duże szczęście, że byli tenisiści niemal od razu po zakończeniu kariery chcą przekazywać wiedzę.
To bardzo ważne, że współpracują z Polskim Związkiem Tenisowym i bardzo mnie to cieszy. Nie ma co wynajdywać koła na nowo, jeżeli ktoś był w tourze, radził sobie z problemami, a może pomóc tym, którzy tego nie przeżyli. Próbuję korzystać z takiej okazji. Wcześniej też dużo rozmawiałem z Tomkiem Bednarkiem, który był świetnym deblistą czy Mateuszem Kowalczykiem, który mi bardzo pomógł w karierze.
Skierowanie kariery w stronę debla jest ostateczne?
Życie to zweryfikowało. W 2018 roku mój ranking deblowy był o tyle wyższy, że mogłem grać challengery. Był to kolejny krok w mojej karierze. Tam obsada jest wyższa, chciałem wejść w to środowisko i mogłem w nie wejść. W międzyczasie pojawiła się reforma tenisowa, uniemożliwiająca grę w eliminacjach (powiększono drabinkę główną, a w kwalifikacjach bierze udział czterech zawodników - przyp. red.). Pewnie częściej grałbym singla, ale nie mogłem, więc w 100 procentach postawiłem na debla.
Nie jest tajemnicą, że rozgrywki gry podwójnej traktowane są gorzej, przede wszystkim finansowo, choć mecze często bywają bardziej efektowne i emocjonujące. Zanim podjąłeś decyzję o skupieniu się na deblu, radziłeś się kogoś w tej kwestii?
Zawsze lepiej szło mi w deblu, nawet w juniorskich rozgrywkach. Sprawia mi to dużo frajdy. Mam dużo pasji do tej gry, zawsze tak miałem. Nie jest to problem, żeby zarabiać mniej, bo pieniądze nie są dla mnie najważniejsze.
Jest deblista, którego stawiasz sobie w jakikolwiek sposób za wzór?
Nie ma jednego. Jest wielu, których podpatrywałem, przede wszystkim Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk. Byli to zawodnicy, których mogłem poznać, bo byli blisko (grali głównie na poziomie challengerów - przyp. red.). Oczywiście również Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, choć im tak często nie mogłem przyglądać się z bliska.
Wzorem do naśladowania dla wielu polskich tenisistów, w tym oczywiście deblistów, jest oczywiście Łukasz Kubot. Do wielkich sukcesów doszedł swoją ciężką pracą oraz rzetelnością, co jest bardzo motywujące. Debel jest taką grą, gdzie ważna jest wiedza i taktyka. Jedna czy druga uwaga od znakomitego zawodnika daje bardzo dużo. Staram się czerpać z takich kontaktów.
Czytaj też:
Tenis. Mistrzostwa Polski Juniorów. Rozalia Gruszczyńska i Maks Kaśnikowski najlepsi we Wrocławiu
Novak Djoković, czyli jak zrujnować swój wizerunek