- Bardzo się cieszymy, że Jurek wraca do reprezentacji. Będzie nie tylko wsparciem dla drużyny, ale również atrakcją dla kibiców. Jego przerwa w grze była tak długa, że zanim wróci do pełni swoich możliwości, może minąć kilka miesięcy, więc nikt nie oczekuje cudów. I tak miłym akcentem były jego styczniowe mecze w challengerach we Francji. Nie tylko wygrał dwa spotkania, ale pokazał, że czuje głód grania. Mam nadzieję, że występ w Kaliszu doda mu trochę pewności siebie - powiedział kapitan reprezentacji Mariusz Fyrstenberg, były szósty deblista świata i finalista wielkoszlemowego US Open.
Ostatnio w reprezentacji Janowicz grał we wrześniu 2015 roku, przyczyniając się do zwycięstwa nad Słowacją w Gdyni i awansu do Grupy Światowej. Natomiast w styczniu tego roku, powrócił na kort po ponad dwuletniej przerwie w startach spowodowanej poważnymi kontuzjami. 29-letni łodzianin był już 14. tenisistą w rankingu ATP, a w dorobku ma m.in. występ w wielkoszlemowym półfinale na trawiastych kortach w Wimbledonie w 2013 roku czy finał imprezy ATP Masters 1000 w paryskiej hali Bercy.
- Po czterech latach wystąpię w drużynie narodowej i znowu zagram w Pucharze Davisa. Cieszę się, że wracam na korty. Za mną bardzo długa przerwa, dwa lata i trzy miesiące, to szmat czasu. W tym półtora roku bez jakichkolwiek treningów. W sumie powrót do rygoru treningowego nie był dla mnie trudny, przynajmniej nie fizycznie. Moje kolano po operacji i rehabilitacji dawało radę, powoli się adaptowało, więc w styczniu wreszcie wróciłem na korty. Gorzej tę przerwę zniosłem mentalnie, bo trudno było tak długo wytrzymać bez tenisa. Na pewno było to o wiele trudniejsze, niż w 2016 roku, kiedy przed igrzyskami w Rio miałem sześć miesięcy przerwy - powiedział Jerzy Janowicz.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Urszula Radwańska zakończyła wakacje. Wypoczywała w Tajlandii
- Na pewno w głowie gdzieś mam zakodowane obawy o kolano, czy wszystko będzie dobrze, dlatego też staram się bardzo spokojnie planować kolejne starty, a nie grać tydzień po tygodniu. Powoli wchodzę w rytm turniejowy, trenuję w kraju lub w Wiedniu. Układając wyjazdy liczę się z tym, że teraz podwójnie mocno będę odczuwał zmiany klimatu i czasu. Wcześniej miałem to we krwi, ale praktycznie od trzech lat nigdzie nie latałem, więc muszę na to uważać - dodał Janowicz.
Najwyżej notowanym singlistą w składzie - na 361. pozycji na świecie (najwyższej w karierze) jest Kacper Żuk. W styczniu wystąpił w Australii w polskiej drużynie startującej w pierwszej edycji ATP Cup. Pokonał tam wyżej notowanego Austriaka Dennisa Novaka (był wtedy 108. na świecie) w trzech setach, miał też okazję wystąpić przeciwko Chorwatowi Marinowi Ciliciowi.
- Patrząc na rankingi zawodników, jesteśmy faworytami tego meczu. Nie możemy jednak lekceważyć ekipy Hongkongu. Oprócz Jerzego Janowicza, nie mamy większego doświadczenia w kadrze, dla większości z nas to będzie debiut, a to nakłada na nas dodatkową presję. Ale gra przed własną widownią da nam dodatkowe wsparcie. Każdy z nas będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony i wygrać mecz, zdobywając tym samym punkt dla reprezentacji i awansować. To idealna okazja, żeby ograć się w ważnych spotkaniach na własnym podwórku, więc na pewno każdy z nas da z siebie wszystko - uważa Żuk.
W składzie reprezentacji zabrakło Kamila Majchrzaka (ATP 107), któremu kontuzja uniemożliwiła start w wielkoszlemowym Australian Open. Przechodzi obecnie intensywną rehabilitację, ale nie zdąży wrócić na kort przed meczem w Kaliszu.
- W ubiegłym tygodniu rozpocząłem rozruch. Powoli wracam na kort i chwilowo ćwiczę z przyrządami pomocniczymi. Dawno mnie tam nie było, jestem zadowolony, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu na wzmocnienie i powrót do pełnej dyspozycji po kontuzji. Jestem pod stałą kontrolą specjalistów i wygląda to dobrze, ale wymaga sporo cierpliwości. Dlatego nie będę mógł niestety zagrać w meczu Pucharu Davisa. Ale będę w Kaliszu na początku marca i będę na miejscu wspierał drużynę w meczu z Hongkongiem. Wierzę, że odniesiemy zwycięstwo - powiedział Majchrzak.
W Kaliszu nie wystąpią Hubert Hurkacz czy Łukasz Kubot, którzy w tym czasie będą przebywać za Oceanem Atlantyckim i przygotowywać się do startów w turniejach ATP Masters 1000 w Indian Wells i Miami.
- Łukasz był zawsze gotowy na mecze Pucharu Davisa i tak jest dalej. Ale teraz musiałby przelecieć z Ameryki Południowej na kilka dni w zupełnie inne warunki klimatyczne, a później wsiąść w samolot do USA. Łukasz nie ma 18 lat i byłoby to nieodpowiedzialne, mogłoby narazić go na kontuzje. Również ma napięty cykl startowy i mijałoby się z celem jeszcze większe komplikowanie jego kalendarza - zauważył Fyrstenberg.
- Myślę, że mecz z Hongkongiem jest idealny, aby dać szansę gry w reprezentacji młodszym zawodnikom. Kacper Żuk, Janek Zieliński, Daniel Michalski, Wojtek Marek, Szymon Walków - to przyszłość polskiego tenisa. Jeśli do nich dołączymy jeszcze Maksa Kaśnikowskiego czy Mikołaja Lorensa, to naprawdę mamy powody do zadowolenia - dodał kapitan reprezentacji Polski.
We wtorek mija termin powołań do gry w Pucharze Davisa, przekazywanych przez kapitanów do Międzynarodowej Federacji Tenisowej. Dopiero wtedy poznamy oficjalny skład rywali Polaków, którzy zagrają w Kaliszu w dniach 6-7 marca. Bilety można nabywać na www.pzt.abilet.pl.
Zwycięzca meczu z Hongkongiem awansuje do Grupy Światowej II i we wrześniu będzie mógł walczyć o prawo gry w przyszłorocznych barażach o miejsce w Grupie Światowej I, stanowiącej bezpośrednie zaplecze elity rywalizującej o Puchar Davisa.
Ceny biletów:
dwudniowe - 40 zł bilet normalny; 25 zł bilet ulgowy, 5 zł bilet dziecięcy
jednodniowe - 25 zł bilet normalny, 15 zł bilet ulgowy, 3 zł bilet dziecięcy
Czytaj także:
Delray Beach: jedna niedziela, dwie bitwy Reilly'ego Opelki
Marsylia: Stefanos Tsitsipas obronił tytuł