Wimbledon: Isia wygrywa próbę nerwów awansując do 1/8 finału

Agnieszka Radwańska (WTA 14) pokonała 6:4, 7:5 Chinkę Na Li (WTA 18) awansując w sobotę do czwartej rundy Wimbledonu, skąd już tylko krok do ćwierćfinału - jej najlepszego wyniku i planu minimum na ten sezon.

O najlepszą ósemkę zagra 20-latka z Krakowa przeciw niespodziance turnieju: o ponad dwa lata młodszej amerykańskiej kwalifikantce Melanie Oudin (WTA 124), z którą faworyzowana Jelena Jankovic, szósta rakieta świata, ugrała tylko tie-breaka.

Chciałoby się powiedzieć, że najlepsza polska tenisistka postawiła bardzo pewny krok na drodze do drugiego tygodnia rywalizacji w jej ulubionym i najsłynniejszym turnieju tenisowym świata. Na zakończenie pojedynku poczekała jednak do siódmej piłki meczowej. W czwartek, przeciw innej Chince, Shuai Peng, wyjaśniła sprawę szóstym meczbolem.

27-letnia Li, doświadczona już w kortowych bojach, spełniająca wzór tenisistki siłowej, jedyny raz przełamała w drugim secie Radwańską, gdy ta serwowała na mecz. Mimo, że dwa dni wcześniej krakowianka męczyła się dłużej z Peng, to jednak poziom nadwyrężenia nerwów był teraz nie mniejszy.

Sprawa awansu wyjaśniła się w dwóch setach, w półtorej godziny, a nie jak z Peng po przedłużonej do siedmiu trzeciej partii, która sama trwała niemal 60 minut. Scenariusz przebiegł jednak bardzo podobnie. Wiele mówi statystyka: Li bombardowała drugą stronę kortu 35 razy wygrywając w ten sposób punkt. Radwańska zanotowała tylko sześć kończących uderzeń.

Podobnie, bo wszystko układało się po myśli Radwańskiej od początku. Li, przełamana w pierwszym secie dwukrotnie, straciła szansę na obronę niezwykle ważnego gamepointa dość ignoranckim uderzeniem przy siatce w aut. Seta przegrała, bo regularnością (tylko 7 niewymuszonych błędów przy 22 rywalki) popisała się Polka.

Dokładnie jak w meczu z Peng Radwańska wypracowała sobie, wydawało się komfortową sytuację, również na początku drugiej partii. W czwartek prowadziła 4:1, a tym razem po przełamaniu i dodaniu własnego serwisu 3:1 z drugą rakietą Państwa Środka.

Problemów znów nie uniknęła. Li grała znacznie mniej uważnie od Peng, popełniała więcej błędów (ogółem aż 48 niewymuszonych!), ale do czasu. Isia "na sucho" wygrała podanie na 5:3 i psioczyła pod nosem, bo już przy serwisie rywalki można było zakończyć mecz.

Przy trzeciej piłce meczowej Li popisała się nie lada odwagą zdecydowanie zmieniając kierunek wymiany i trafiając w linię. Nie miała wiele do stracenia i odroczyła porażkę, ale przy 5:4 na mecz serwowała Isia.

Działo się: krakowianka musiała powrócić ze stanu 0-30, gdy Li wywarła na nią dużą presję. Przy kolejnej dłuższej wymianie fatalnie ułożyła rakietę, wściekając się na siebie po sporym aucie w klarownej sytuacji.

Głosy niekoniecznie rodaków ("Go Agniezka") przywitały jej trzy kolejne piłki meczowe. Gwiazda naszego tenisa niekoniecznie popełniła przy nich błąd: to Li w dwóch sytuacjach znakomicie uderzała, nie do odbioru.

Chinka po długiej walce w końcu wygrała tego pewnie jednego z najbardziej niesamowitych w jej karierze gema (na 5:5), po którym bardzo łatwo straciła własne podanie. Isia wypracowała trzy szanse: po aucie Li powodzenie przyniosła druga z kolei.

The Championships, Wimbledon

Wielki Szlem, pula nagród 12,55 mln funtów

sobota, 27 czerwca 2009

wynik, kobiety

trzecia runda gry pojedynczej:

Agnieszka Radwańska (Polska, 11) - Na Li (Chiny, 19) 6:4, 7:5

Źródło artykułu: