Puchar Davisa: w Sopocie liczy się tylko zwycięstwo. Polacy kontra dwie rakiety z Zimbabwe

WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Michał Przysiężny
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa / Michał Przysiężny

Polska jest faworytem meczu, który 7-8 kwietnia odbędzie się w hali 100-lecia Sopotu. Aby awansować do III rundy Grupy II Strefy Euroafrykaskiej i zagrać we wrześniu o powrót na zaplecze elity, Biało-Czerwoni muszą pokonać dwie rakiety z Zimbabwe.

Kontuzja wyeliminowała z gry Huberta Hurkacza, ale kapitan Radosław Szymanik nie ma powodów do zmartwień. W singlu o punkty powalczą Kamil Majchrzak i Michał Przysiężny. Obaj narzekali w ostatnim czasie na problemy zdrowotne, które należą już do przeszłości. Jedyne czego brakuje naszym reprezentantom, to praktyki meczowej. Od wyleczenia urazu pleców piotrkowianin wystąpił w trzech challengerach i odniósł jedno zwycięstwo w głównej drabince. Z kolei Przysiężny nie może się jeszcze przełamać, ale nie od dziś wiadomo, że zgrupowania kadry dodają mu pewności.

Nie ma co ukrywać, w Zimbabwe sportem narodowym jest krykiet. Podczas rozgrywanych w marcu właśnie w tym kraju eliminacji do mistrzostw świata reprezentację dopingowały dziesiątki tysięcy kibiców. Tym większy był zawód, gdy po raz pierwszy od wielu lat nie udało się wywalczyć kwalifikacji. Drużynę niemal natychmiast rozliczono, wyrzucając wszystkich członków sztabu trenerskiego. Kapitan Gwinyai Tongoona, który przyleciał do Sopotu wraz z tenisistami, może raczej spać spokojnie, choć sternicy krajowego związku bardzo by chcieli zobaczyć kolejne niespodziewane zwycięstwo.

Tenis w Zimbabwe ma duże tradycje, choć droga do sukcesów nigdy nie była usłana różami. Wszyscy znają zasługi rodzeństwa Black, które z powodzeniem startowało na światowych kortach. Wayne był 69. singlistą globu i triumfatorem Australian Open 2005 i US Open 2001 w deblu. Byron wygrał dwa turnieje ATP w singlu i wspiął się na 22. pozycję oraz został mistrzem Rolanda Garrosa 1994 i liderem rankingu deblistów. Ich siostra Cara była numerem jeden klasyfikacji deblistek, a na swoim koncie ma pięć wielkoszlemowych trofeów w tej konkurencji.

Legendą tenisa w Zimbabwe jest również Martin Lock, którego synowie Benjamin i Courtney występują obecnie w narodowych barwach. Ojciec zawodników doskonale pamięta czasy, gdy przyszło mu trenować na farmie, odbijając piłki od ściany stodoły. Lock od ponad roku jest prezesem Tennis Zimbabwe i stara się zapewnić młodym graczom jak najlepszą przyszłość. Walczy o sponsorów, aby tenisiści mogli podróżować na międzynarodowe turnieje i stara się rozwijać krajową infrastrukturę. Jeśli chodzi o obiekty tenisowe, to w Zimbabwe jest ich kilka i nowy prezes chce, aby w każdym większym mieście były korty. Dobrze wygląda praca z dziećmi, gdyż do pomocy włączają się fundacje. Problemem jest przejście z tenisa juniorskiego na seniorski, co odczuwa m.in. córka byłego prezesa, Valeria Bhunu.

ZOBACZ WIDEO Koszmar Polek w Pekinie. "To był kubeł zimnej wody"

Jako był tenisista Martin Lock miał możliwość podglądania metod szkoleniowych stosowanych w innych krajach. Najlepszym modelem dla niego jest ten amerykański, dlatego dziwić nie powinno, że jego dzieci zdecydowały się na studia na zagranicznych uczelniach. Tę drogę obrał również Takanyi Garanganga. To właśnie on i Benjamin Lock są podporą obecnej reprezentacji kraju. To oni zdobywali punkty podczas lutego spotkania z Turcją w Harare. Choć notowani w piątej setce światowego rankingu, to nie można ich lekceważyć.

Ciekawą opinię na temat Benjamina Locka wyraził dwa lata temu podczas zawodów w Tallahassee jego trener. Otóż wyznał on, że chciałby, aby z jego podopiecznego wyrósł drugi Kevin Anderson. Opinia może i na wyrost, ale pod względem fizycznym Lock przypomina finalistę US Open 2017. Jest wysoki, ma dobry pierwszy serwis, niezły forhend, jednak jego największymi wadami są bekhend i poruszanie się po korcie. To właśnie dlatego pochodzący z Harare 25-latek nie potrafi poradzić sobie na zawodowych kortach i sporadycznie przechodzi z poziomu futuresów do challengerów.

Bardziej interesującym graczem jest Garanganga. 27-latek z Harare jest bardziej wszechstronny od swojego rodaka i z tego też powodu zdołał już zawitać do Top 300 światowego rankingu. Siedem tytułów wywalczonych w futuresach to zasługa regularności, ale i odważnej gry. Reprezentant Zimbabwe nie boi się przejmować inicjatywy w wymianach i konstruować punkty. Pod znakiem zapytanie jest jednak jego aktualna dyspozycja, ponieważ przez ostatnie tygodnie Garanganga odpoczywał od startów z powodu kontuzji kolana.

Zwycięska drużyna zmierzy się w III rundzie (15-16 września) z wygranym ze spotkania Rumunia - Maroko. Stawką tego pojedynku będzie awans do Grupy I strefy Euroafrykańskiej.

Polska - Zimbabwe, Hala 100-lecia Sopotu, Sopot (Polska)
II runda Grupy II strefy Euroafrykańskiej, kort twardy w hali
sobota-niedziela, 7-8 kwietnia

Gra 1.: Kamil Majchrzak - Takanyi Garanganga *sobota, od godz. 14:00
Gra 2.: Michał Przysiężny - Benjamin Lock *sobota
Gra 3.: Łukasz Kubot / Marcin Matkowski - Takanyi Garanganga / Benjamin Lock *niedziela, od godz. 12:00
Gra 4.: Kamil Majchrzak - Benjamin Lock *niedziela
Gra 5.: Michał Przysiężny - Takanyi Garanganga *niedziela

Komentarze (2)
avatar
explosive
7.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Faktycznie trudno zrozumieć ten brak transmisji. Z Mariboru transmitowano mecz ze Słowenia (chyba TVP sport), a z Sopotu nie można? Jak jeszcze popatrzeć jaki chłam teraz leci - masakra (napraw Czytaj całość
avatar
conan3333
7.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
skandal nad skandale---dlaczego nigdzie nie ma transmisji ??????gdzie ta misyjna droga TVP?????????? pokazuja wszystko byle by nie to co nas Polaków interesuje!!!!! to gra REPREZENTACJA NAROD Czytaj całość