W ciągu ostatnich dwóch lat Kaia Kanepi grała niewiele i miała wątpliwości, czy kiedykolwiek jeszcze wróci do zawodowego tenisa. Wszystko przez zapalenie powięzi podeszwowej, które objawia się bólem w pięcie i dolnej części stopy. Sezon 2017 rozpoczęła w czerwcu i od razu wygrała turniej ITF w niemieckim Essen. Pod koniec lipca wywalczyła tytuł w estońskim Parnu.
Kwalifikacji do Wimbledonu Kanepi nie zdołała przejść, ale w US Open przeżywa niebywałą metamorfozę. Wygrała już siedem meczów, w tym trzy trzysetowe. W eliminacjach pokonała 5:7, 7:5, 6:2 Louisę Chirico, a turniej główny rozpoczęła od zwycięstwa 0:6, 6:4, 6:2 nad Franceską Schiavone. W III rundzie wyeliminowała Naomi Osakę (6:3, 2:6, 7:5).
Awans do ćwierćfinału Estonka zapewniła sobie wygrywając 6:4, 6:4 z Darią Kasatkiną. - Nie spodziewałam się takiego wyniku. Miałam nadzieję zakwalifikować się, a potem spróbować iść dalej, aby zobaczyć, jak będzie wyglądał mój tenis. To jest niesamowite, gdzie jestem teraz w porównaniu z tym, gdzie byłam kilka miesięcy temu - powiedziała Kanepi, która po US Open z 418. miejsca w rankingu awansuje co najmniej na 110. pozycję. A jeśli pokona Madison Keys wróci do czołowej "100".
- Tęskniłam za tą adrenaliną, która towarzyszy startom w turniejach. Za zwyciężaniem i za tym uczuciem, gdy dobrze grasz w tenisa - mówiła Estonka, była 15. rakieta globu.
ZOBACZ WIDEO: Lekarz zaszokował Małgorzatę Glinkę. "Skończy pani na wózku inwalidzkim"
Kanepi osiągnęła szósty wielkoszlemowy ćwierćfinał, drugi w Nowym Jorku (2010). Pozostałe zaliczyła w Rolandzie Garrosie (2008 i 2012) oraz Wimbledonie (2010 i 2013). Estonka w swojej karierze zdobyła cztery singlowe tytuły w głównym cyklu (Palermo 2010, Brisbane i Estoril 2012, Bruksela 2013).
O godz. 1:00 ze środy na czwartek czasu polskiego 32-letnia Kanepi powalczy o pierwszy wielkoszlemowy półfinał. W 2015 roku w Madrycie tenisistka pokonała Keys 6:4, 6:3 w ich jedynym do tej pory meczu.