- Czasem nie zawsze jest się w stanie grać na wysokim poziomie, a każdy przeciwnik potrafi stworzyć różne problemy. David zaczął bardzo dobrze. Nie byłem w stanie trafiać pierwszym podaniem tam, gdzie chciałem, a on wyrządził sporo szkód przy moim drugim serwisie - powiedział Roger Federer.
Mimo początkowych problemów 19-krotny mistrz wielkoszlemowy zwyciężył Davida Ferrera 4:6, 6:4, 6:2. Uczynił to już po raz 17. z rzędu. - Już wcześniej pokonywałem innych graczy 17 razy. Z niektórymi mierzyłem się z 30 czy nawet 40 razy, ale ostatecznie byli w stanie mnie pokonać. Dlatego właśnie mam sporo szacunku do Davida za czwartkowy mecz. Wiem, że nie będzie to trwać w nieskończoność. 17 porażek to dużo - wyznał Szwajcar.
- Ostatni nasz mecz, w 2014 roku w Toronto, skończył się w trzech setach. Później graliśmy trzy partie w Cincinnati. Te statystyki są trochę absurdalne. David to miły gość, a na korcie prawdziwy wojownik. Takie bezpośrednie bilanse są więc po prostu czasem dziwne - dodał.
W piątek Federer powalczy z innym Hiszpanem, Roberto Bautistą, z którym ma bilans spotkań 6-0. Zwycięzca zagra w sobotnim półfinale turnieju Rogers Cup 2017.
ZOBACZ WIDEO Metoda Adama Kszczota. "To prywatna rzecz. Jeżeli ma działać, musi zostać ze mną"