Takie powroty nie zdarzają się często, zwłaszcza w ćwierćfinale turnieju wielkoszlemowego w starciu z klasową rywalką. W czwartek na korcie Suzanne Lenglen Simona Halep dokonała niemal cudu. Rumunka przegrywała 3:6 i 1:5 w spotkaniu ze znakomicie prezentującą się w tym sezonie Eliną Switoliną (Ukrainka zdobyła już w tym roku cztery tytuły).
25-latka zdołała jednak odwrócić losy spotkania, broniąc po drodze meczbola w tie-breaku. Zwyciężyła 3:6, 7:6(6), 6:0 po dwóch godzinach i sześciu minutach rywalizacji.
- Pokazałam, że jestem silniejsza mentalnie - powiedziała Halep. - Walczyłam do samego końca, mimo że w trakcie spotkania byłam nieco przygnębiona. Jest to bardzo pozytywne. Aż do samej końcówki drugiego seta czułam, że moja rywalka prezentuje nieprawdopodobny poziom tenisa. Zagrywane przeze mnie piłki nie lądowały tak głęboko, jak chciałam. To ona dominowała w tym spotkaniu. Gdy usiadłam na ławeczce przy stanie 2:5, pomyślałam, że mecz jest przegrany.
- Czułam, że spotkanie się kończy, więc może dlatego się bardziej rozluźniłam, zmieniałam rytm uderzeń, posłałam kilka wyżej odbijających się piłek. Starałam się ją bardziej ruszać po korcie i stwarzać sobie okazje do jego otwarcia. Gdy przy setbolu piłka zatańczyła na siatce i spadła po jej stronie, wreszcie to ja miałam w tym meczu szczęście. Wcześniej to ona trafiała w linie i zdobywała punkty po zetknięciach piłki z siatką. Wierzyłam, że ten moment nadejdzie i wszystko się odwróci.
ZOBACZ WIDEO Partnerka Krychowiaka w stroju kąpielowym. Te zdjęcia robią furorę
Rumunka zupełnie zmieniła nastawienie po niedawnej rozmowie ze swoim trenerem Darrenem Cahillem, co widać na korcie. Przypomnijmy, że Australijczyk przestał z nią pracować po turnieju w Miami, gdyż był zawiedziony jej postawą. Wówczas Halep przegrała w ćwierćfinale z Johanną Kontą 6:3, 6:7(7), 2:6, a jej szkoleniowiec sugerował, że się po prostu poddała.
- Darren był zadowolony, że walczyłam i się nie poddałam. Powiedział, że trybik odpowiedzialny za waleczność bardzo dobrze działał - dodała.
Switolina nie kryła rozczarowania na konferencji pomeczowej, jednak starała się wyciągnąć jak najwięcej pozytywów.
- Nie chcę opowiadać o tym spotkaniu jako złym doświadczeniu - powiedziała Ukrainka. - Wcale tak nie myślę. Dzisiaj jestem smutna, ale jutro będzie kolejny dzień, a życie idzie do przodu. Nie mogę już nic z tym zrobić. Może miałam nieco pecha przy niektórych punktach, ale nie zamierzam rozpaczać. W przyszłym tygodniu będę piąta na świecie, a w tym sezonie zdobyłam cztery tytuły. Nikt mi tego nie odbierze.
W piątek Halep powalczy o drugi wielkoszlemowy finał w karierze, a pierwszy od 2014 roku. Rumunka zmierzy się z Karoliną Pliskovą.