Choć Maria Szarapowa aktualnie nie jest klasyfikowana w rankingu WTA, od razu po powrocie będzie mogła występować w najważniejszych turniejach. Organizatorzy imprez w Stuttgarcie i Rzymie ogłosili, że przyznali jej dzikie karty do głównych drabinek. Oznacza to, że Rosjanka nie będzie musiała występować w małych turniejach, tylko od razu stanie przed szansą na zdobycie dużej liczby punktów i szybką wspinaczkę w górę światowej klasyfikacji.
To wielu się nie podoba. Nick Kyrgios powiedział, że "oszustów nie powinno się wspierać", Karolina Woźniacka odbiera to jako "brak szacunku", a Andy Murray uważa, że Szarapowa powinna budować swoją pozycję od zera.
Ale są też tacy, którzy nie widzą nic złego w przyznawaniu Szarapowej dzikich kart. Do tej grupy należą legendy amerykańskiego i światowego tenisa - Chris Evert oraz Brad Gilbert.
- Nie można winić organizatorów turnieju, że chcą mieć w drabince kogoś takiego jak Szarapowa. Ona, zgodnie z wyrokiem, odbyła 15-miesięczną dyskwalifikację, więc nie jestem krytyczna takim decyzjom - powiedziała Evert, była liderka rankingu WTA i triumfatorka 18 turniejów wielkoszlemowych w singlu.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
Z kolei Gilbert, niegdyś czwarty gracz klasyfikacji ATP i brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Seulu, powiedział: - Organizatorzy turniejów mogą nagradzać dzikimi kartami kogo chcą. Jest to zgodne z przepisami.
Amerykanin dodał, że czeka na powrót Szarapowej: - Obserwowanie, jak sobie poradzi, zwłaszcza w turniejach wielkoszlemowych, będzie interesujące.
Szarapowa, która w marcu ubiegłego roku została zdyskwalifikowana za stosowanie meldonium, do rozgrywek WTA powróci 26 kwietnia w turnieju w Stuttgarcie.
RZYGAMY już SZARAPOWĄ
Chris Evert: - " I am not critical of that decision that the tournament made whatsoever."
To są te SyFowe tłumaczenia - sł Czytaj całość