W barwach reprezentacji Polski Łukasz Kubot zadebiutował w 2001 roku w przegranym 2:3 z Izraelem meczu I rundy Grupy II strefy Euroafrykańskiej. Debiutancki pojedynek w deblu rozegrał sezon później, gdy wraz z Bartłomiejem Dąbrowskim pokonał 6:3, 6:4 parę Haythem Abid / Malek Jaziri i przyczynił się do zwycięstwa 2:1 Biało-Czerwonych z Tunezją w konfrontacji w Grupie III strefy Euroafrykańskiej.
Od czasu debiutu lubinianin jest kluczową postacią reprezentacji. Występował i w deblu, i w singlu. I to właśnie w tej drugiej specjalności notował piękną serię.
Gdy Kubot przystępował do gry deblowej, punkt dla naszej drużyny był pewny. Lubinianin zwyciężał w grze podwójnej czy to w meczach Grupy Światowej, czy na poziomie Grupy III strefy Euroafrykańskiej.
Nie miało również znaczenia, kto partnerował tenisiście z Lubina. Najwięcej wygranych, pięć, odniósł w parze z Marcinem Matkowskim (w 2016 roku przeciw Niemcom i Argentynie oraz w 2015 przeciw Słowacji, Litwie i Ukrainie). Zwyciężał także wspólnie z Dąbrowskim (przeciwko Tunezji i Cyprowi w sezonie 2002) oraz razem z Mariuszem Fyrstenbergiem (Estonia 2005) i Filipem Urbanem (Macedonia 2002).
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy
Łącznie uzbierało się aż dziewięć spotkań bez porażki. Taka seria musi budzić uznanie. W historii występów reprezentacji Polski w Pucharze Davisa więcej gier w deblu wygrało tylko trzech tenisistów - Matkowski (27), Fyrstenberg (22) i Tadeusz Nowicki (11).
Ale każda, nawet najlepsza, passa kiedyś się kończy. Ta Kubota znalazła swój kres w sobotę. W jubileuszowym - dziesiątym deblowym występie w Biało-Czerwonych barwach lubinianin poniósł pierwszą porażkę. Wraz z Matkowskim przegrał 6:7(5), 6:7(5), 6:3, 6:4, 3:6 z bośniacką parą Tomislav Brkić / Mirza Basić.
To bardzo bolesna porażka. I to nie tylko dlatego, że zakończona została niezwykła passa Kubota. Przegrywając sobotniego debla, Polska już po trzech grach straciła szansę na pokonanie Bośni i Hercegowiny w pojedynku I rundy Grupy I strefy Eurofarykańskiej.
Oznacza to, że zamiast walczyć o powrót do Grupy Światowej, Biało-Czerwoni jesienią zagrają o utrzymanie na zapleczu elity. Punkt zdobyty przez Kubota w deblu na pewno wówczas bardzo się przyda.