Jerzy Janowicz w ostatnim czasie nie ma szczęścia do losowań w turniejach wielkoszlemowych. W zeszłorocznym US Open w I rundzie trafił na ówczesnego lidera rankingu ATP, Novaka Djokovicia. Z kolei Australian Open 2017 inaugurował konfrontacją z siódmym graczem globu, Marinem Ciliciem.
Choć dzielą ich 264 miejsca w rankingu, Janowicz (ATP 273) i Cilić (ATP 7) to tenisiści bardzo podobni do siebie. Obaj wysocy(Polak mierzy 203 cm wzrostu, a Chorwat 198), obaj doskonale serwujący i znakomicie prezentujący się w grze z linii końcowej.
Początek poniedziałkowego spotkania był bardzo obiecujący dla Janowicza. W czwartym gemie Polak obronił break pointy, a w piątym uzyskał przełamanie, posyłając fantastyczny return. Prowadzenia już nie oddał i zakończył inauguracyjną partię zwycięstwem 6:4.
Druga odsłona była podobna do inauguracyjnej niczym wyjęta spod kalki. Znów to Cilić jako pierwszy miał szansę na przełamanie, znów jej nie wykorzystał, a po chwili sam oddał podanie. A Janowicz, mając przewagę breaka, pewnie zmierzał do końca seta, wieńcząc go po mistrzowsku - asem.
Janowicz grał doskonale. Pokazywał tenis urozmaicony, nie popełniał wielu błędów, nie pozwalał rywalowi przejmować inicjatywy i, co najważniejsze, zachowywał spokój i koncentrację.
Ale od trzeciego seta sytuacja na korcie uległa diametralnej zmianie. Janowicz w niczym nie przypominał siebie z początku spotkania. Tak doświadczony tenisista jak Cilić wyczuł słabość przeciwnika i bezlitośnie ją wykorzystał. Trzecią i czwartą odsłonę Chorwat wygrał w stosunku 6:2, a w obu tych partiach przy setbolach dla rywala Polak popełniał podwójne błędy serwisowe.
Piąty, rozstrzygający, set rozpoczął się idealnie dla Cilicia, który już w drugim gemie wywalczył przełamanie, po czym natychmiast podwyższył prowadzenie na 3:0. Janowicz starał się, walczył, ale nie był w stanie odrobić straty i musiał pożegnać się z turniejem.
Tym samym powtórzyła się historia z kwietnia 2014 roku, gdy na warszawskim Torwarze w ramach pojedynku Polski z Chorwacją Janowicz również przegrał z Ciliciem, choć wygrał dwa premierowe sety.
Pojedynek trwał trzy godziny i cztery minuty. W tym czasie Janowicz posłał 18 asów, popełnił siedem podwójnych błędów serwisowych, zagrał 44 uderzenia kończące, popełnił 25 niewymuszonych błędów, sześciokrotnie został przełamany i wykorzystał dwa z czterech break pointów. Ciliciowi natomiast zapisano 26 asów, 67 winnerów i 29 pomyłek własnych.
Poniedziałkową porażką Janowicz zakończył singlowe zmagania w Australian Open 2017. Łodzianina czeka jeszcze start w grze deblowej, w której utworzy parę z Marcinem Matkowskim.
Cilić natomiast o III rundę tegorocznej edycji imprezy w Melbourne powalczy w środę. Jego rywalem będzie Facundo Bagnis (ATP 65) bądź finalista ubiegłotygodniowego turnieju w Sydney Daniel Evans (ATP 51).
ZOBACZ WIDEO Piotr Żyła: jestem zadowolony z 11. miejsca, teraz nie muszę do kontroli iść
Australian Open, Melbourne (Australia)
Wielki Szlem, kort twardy (Plexicushion), pula nagród w singlu mężczyzn 15 mln dolarów australijskich
poniedziałek, 16 stycznia
I runda gry pojedynczej:
Marin Cilić (Chorwacja, 7) - Jerzy Janowicz (Polska) 4:6, 4:6, 6:2, 6:2, 6:3
5 setów z takim graczem po perypetiach jakie Czytaj całość