- Format deblowy sprawia, że tenis stał się bardziej nowoczesny, przynajmniej jeśli chodzi o ATP i WTA, gdzie mamy dwa sety bez gry na przewagi i trzeci w formie super tie breaka [do 10 punktów]. Gdy zmierzymy czas zobaczymy, że takie mecze nie trwają dłużej niż 1,5 godziny. Maksymalnie od 60 do 90 minut. To jest wspaniałe. Myślę, że tego tenis potrzebuje. To pomoże naszemu sportowi w transmisjach telewizyjnych i radiowych oraz w utrzymaniu kibiców na trybunach - mówił Steve Simon na konferencji prasowej podczas turnieju Wuhan Open 2016. - Możemy zacząć od najniższych poziomów rozgrywkowych, a następnie, gdy stanie się to normalne, stopniowo upowszechniać dla nowych pokoleń. To jest coś, na czym możemy zyskać i w końcu znaleźć się w lepszym miejscu - dodał.
Gdy na początku października czytałem wypowiedź szefa WTA początku nie wierzyłem własnym oczom. Nie wiedziałem co mam robić: śmiać się czy płakać? Gra na przewagi to najpiękniejszy element meczu tenisowego. Nie ma nic bardziej magicznego w całym sporcie niż odliczanie przez sędziego, równowaga (deuce), czyli 40-40, przewaga (advantage), równowaga (deuce), przewaga (advantage), aż do momentu, gdy ktoś zdobędzie dwa punkty z rzędu. Dlatego nawet pojedyncze gemy mogą sprawiać, że po latach pamięta się dane spotkanie. Tymczasem decydujący punkt przy 40-40 to zawsze będzie element loterii. Kto wspomina mecze trwające godzinę? Normalnie mówi się o nich, że nie miały historii. Radzę panu Simonowi, aby nie szedł drogą rewolucjonisty w tak tradycyjnym sporcie, jakim jest tenis, bo popełnia seppuku.
Szybko pojawiły się głosy krytykujące propozycję Simona. Najmądrzej w tej sprawie wypowiedziała się Swietłana Kuzniecowa. - To byłaby okropna zmiana. Trzy sety, równowaga, przewaga - to sens gry pojedynczej w tenisie. Myślę, że to jest bardzo fascynujące od strony fizycznej, ale i we wszystkich innych aspektach. Nie może chodzić tylko o szczęście, które bardzo często decyduje w deblu - powiedziała Rosjanka, która zaproponowała też likwidację formatu do trzech wygranych setów w singlu mężczyzn. - Panowie często mówią, że kobiety nie powinny zarabiać takich samych pieniędzy. Jednak ja nigdy nie obejrzałam pięciosetowego meczu od początku do końca. Zaczynają i po jakimś czasie mówię, wrócę na czwartego czy piątego seta. Zmieniam kanał. To nie ma sensu, jest trudne dla samych mężczyzn - stwierdziła mistrzyni US Open 2004 i Rolanda Garrosa 2009, w Wuhanie po porażce w półfinale z Dominiką Cibulkovą.
Czytając słowa Rosjanki złapałem się na tym, że sam rzadko oglądam pięciosetowe mecze od początku do końca. Od pewnego czasu zdarza mi się to praktycznie tylko w Pucharze Davisa. Choć jeszcze do niedawna nie zgadzałem się na likwidację formatu do trzech wygranych setów, to jednak teraz wydaje mi się, że jest to nieuniknione. Doszliśmy do takiego poziomu zaawansowania fizycznego, że coraz dłuższe pięciosetowe maratony będą coraz bardziej negatywnie wpływać na tenisistów i zwiększać liczbę poważnych kontuzji. Igrzyska olimpijskie w Londynie w 2012 roku pokazały, że mecze do dwóch wygranych setów, z trzecim do dwóch gemów przewagi, korzystnie wpływają na jakość widowiska. Jednak w takim formacie w największych imprezach tie break w trzeciej partii to wartość odebrana meczom.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: medale paraolimpijskie już mam, czas na medal IO zawodowców
Również Anna Czakwetadze, była piąta rakieta globu, a obecnie komentatorka telewizyjna, rozprawiła się merytorycznie z bezsensownością propozycji szefa WTA. - Bardzo trudno będzie wprowadzić nowe przepisy, które nie są uczciwe. Wiem, co mówię, bo my tak graliśmy (decydujący punkt przy 40-40 - red.), gdy byłam dzieckiem, mniej więcej do 12 roku życia. Jak wiadomo tenisiści to konserwatywni ludzie. Nawet, gdy grasz na niebieskim korcie ziemnym, pojawia się problem. Pytają, dlaczego mączka ma taki kolor? - mówiła półfinalistka US Open 2007 w wywiadzie dla championat.com. Pytają i się buntują, można dodać, dlatego rywalizacja na niebieskiej mączce była jednorazowym eksperymentem (Madryt 2012).
Swój sprzeciw wyraził również Rafael Nadal. - W pamięci pozostają i do historii naszego sportu przechodzą mecze długie i dramatyczne, pełne emocji. Jeśli chcemy zmienić wartość sportu, możemy to zrobić. Jednak tenis ma swoje walory i w tym kierunku musimy podążać - powiedział dziewięciokrotny mistrz Rolanda Garrosa dla firstpost.com. - Każdy sport trzeba poprawiać i dostosowywać do nowych warunków. Nie jestem jednak przekonany, że krótsze mecze to dobry sposób. Trzeba wszystko połączyć, aby tworzyć wielkie widowiska, którymi kibice będą się emocjonować i angażować w mecze. Ja jednak jestem tylko tenisistą - dodał Hiszpan.
W opozycji do Nadala znalazł się Novak Djoković, który od dawna jawi się jako kandydat na tenisowego reformatora, szczególnie Pucharu Davisa. - Po części zgadzam się, ponieważ jedna rzecz jest problemem: nigdy nie wiesz jak długo mecz będzie trwał i kiedy się rozpocznie - powiedział dla tennis.com. Taki to już urok tenisa od dziesiątek lat, panie Djoković. Serb uważa, że lepszym rozwiązaniem byłoby utrwalenie pewnych ram czasowych. - Wtedy mniej więcej wiedzielibyśmy, kiedy gramy i byłoby znacznie łatwiej umieścić produkt na rynku. Z punktu widzenia biznesowego, zgadzam się z tymi propozycjami - dodał były lider rankingu. Właśnie w tym celu coraz poważniej rozpatruje się pomysł likwidacji formatu do trzech wygranych setów. Każda inna zmiana będzie tylko psuciem tenisa jako sportu łączącego bardziej niż jakakolwiek inna dyscyplina stronę fizyczną, techniczną i mentalną.
Moja propozycja jest najprostsza z możliwych i to od dawna: przyspieszyć korty. Niech będą wolne, średnie, szybkie i bardzo szybkie. Niech też wróci nawierzchnia dywanowa do głównego cyklu. Dla każdego coś miłego, bo teraz fani są znużeni nie długością meczów, tylko ich jakością, bo nawet z trawą stało się coś niedobrego. Zróżnicowanie szybkości kortów rozwiązałoby praktycznie wszystkie plagi współczesnego tenisa, w którym absurdalnym zwalnianiem nawierzchni narobiono zawodnikom i kibicom bigosu, a teraz próbuje się go zastąpić pierogami z podrobami i jagodami. To już będzie cios poniżej pasa dla wieloletnich sympatyków tego sportu.
Tenis bez przewag, mecze skracane do godziny bądź 90 minut, to jak grać w polo na rowerach zamiast na koniach. Obie formy polo istnieją, ale jako odrębne dyscypliny. Pan Simon mówi o jakimś zupełnie innym sporcie, którego, nigdy nie zaakceptuję i nie będę się z nim identyfikował. Myślę, że takich osób będzie znacznie więcej. Alternatywna odmiana tenisa, dla lubiących przyspieszony rozwój akcji na ekstremalnie wolnych kortach, już istnieje, w deblu. Jestem otwarty na merytoryczne argumenty, ale głupie zawsze będę tępił. O propozycjach Simona nic dobrego nie mogę napisać.
Niech już tak zostanie, że singiel i debel to dwie różne dyscypliny sportu, choć osobiście mi się to nie podoba. Grę podwójną oglądam praktycznie tylko w wielkoszlemowych turniejach oraz Pucharze Davisa i Pucharze Federacji, w których jeszcze obowiązują normalne zasady. Przyspieszony debel, w którym szczęście często jest kluczowe, stracił renomę. Brak gry na przewagi i trzeci set w formie super tie breaka do tego samego doprowadziłyby w singlu. Świat zgłupiał całkowicie w dopasowywaniu reguł sportu pod stacje telewizyjne. Sport, który pozwala na idące na szeroką skalę majstrowanie w zasadach gry po prostu się sprzedaje, w bardzo negatywnym tego słowa znaczeniu. Najbardziej zagorzali sympatycy tenisa straciliby szacunek do tej dyscypliny. Dla szefa WTA to ma być historyczna zmiana. A ja miałem wrażenie, ze ogłasza samobójczą śmierć tenisa (inaczej nie da się określić absurdów wypowiadanych przez człowieka kierującego WTA). Na szczęście, na razie nie może podać jej dokładnej daty.
Łukasz Iwanek
Zobacz więcej tekstów Łukasza Iwanka ->
Teraz mieni sie sportem smieciowym , najbardziej skorumpowanym i sprzedajnym syfem. Patrzysz na to , i nie wiesz czy juz cie zrobili w uja Czytaj całość