Przebieg meczu nie zaskoczył nikogo. Milos Raonić zgodnie z sobotnią zapowiedzią starał się szybko kończyć wymiany, zaś Andy Murray przedłużał akcje i popisywał się świetnymi minięciami. W partii otwarcia nie było ani jednej okazji na przełamanie. Tie break doskonale otworzył Kanadyjczyk, który nie utrzymał przewagi i zrobiło się po 5. Reprezentant Kraju spod znaku Klonowego Liścia skończył kolejną piłkę smeczem, by po chwili pewnie zwieńczyć seta.
Raonić nie zamierzał zwalniać. W drugim gemie drugiej partii posłał typowy dla siebie odwrotny kros forhendowy, a przełamanie dał mu idealny return pod nogi przeciwnika. Szybko zrobiło się 3:0 dla Kanadyjczyka i zarysowała się przed nim wizja wielkiego zwycięstwa. To byłby doskonały początek jego współpracy z Johnem McEnroe'em, który w pierwszym rzędzie śledził poczynania swojego podopiecznego. Kilka miejsc dalej siedział Ivan Lendl, który zgodził się poprowadzić Murraya w krótkim sezonie na trawie.
Dziewiąty obecnie singlista świata nie utrzymał jednak przewagi. Jego serwis został po raz pierwszy w turnieju przełamany w piątym gemie, kiedy faworyt gospodarzy popisał się przy break poincie wygrywającym returnem z bekhendu. To uskrzydliło Murraya, który coraz lepiej radził sobie w wymianach i przede wszystkich doskonale czytał serwis rywala. W siódmym gemie nastąpiło kolejne przełamanie i dopiero po przerwie Kanadyjczyk przerwał serię pięciu przegranych gemów. O powrocie do gry nie mogło jednak być mowy.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Wojciech Kowalewski: Coraz bardziej przypominamy najlepsze zespoły (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Murray rozpoczął decydującego seta od mocnego uderzenia. Przy break poincie wygrał bardzo długą wymianę i wyszedł na prowadzenie. Raonić nie był w stanie odrobić straty. Trzykrotnie utrzymał jeszcze podanie, ale nie wypracował żadnego break pointa. W dziewiątym gemie oddalił dwa meczbole, lecz przy trzecim wpakował woleja w siatkę, by przegrać po dwóch godzinach i 13 minutach 7:6(5), 4:6, 3:6.
Pochodzący z Dunblane 29-latek jako pierwszy wygrał zawody na trawnikach Queen's Clubu po raz piąty w karierze. Wcześniej triumfował w Londynie w 2009, 2011, 2013 oraz 2015 roku. Murray sięgnął po drugie trofeum w obecnym sezonie i 37. w karierze. Pokonany przez niego Raonić (bilans pojedynków 6-3 na korzyść Brytyjczyka) celował w drugie mistrzostwo w 2016 roku i swoje dziewiąte w głównym cyklu. Na pocieszenie 25-latek urodzony w Podgoricy awansuje w poniedziałek na siódme miejsce w rankingu ATP. Murray pozostanie oczywiście wiceliderem światowych list.
Po tytuł w deblu sięgnęli najwyżej rozstawieni Pierre-Hugues Herbert i Nicolas Mahut, którzy pokonali kwalifikantów, Australijczyka Chrisa Guccione'a i Brazylijczyka Andre Sa 6:3, 7:6(5). Dla Francuzów to szóste wspólne trofeum w głównym cyklu. Mahut ma ich w sumie na koncie 15, zaś Herbert siedem. Młodszy z Francuzów sześć tytułów wygrał w parze ze swoim rodakiem, zaś z pierwszego cieszył się w 2014 roku w Tokio, gdzie zagrał w duecie z Michałem Przysiężnym.
Aegon Championships, Londyn (Wielka Brytania)
ATP World Tour 500, kort trawiasty, pula nagród 1,802 mln euro
niedziela, 19 czerwca
finał gry pojedynczej:
Andy Murray (Wielka Brytania, 1) - Milos Raonić (Kanada, 3) 6:7(5), 6:4, 6:3
finał gry podwójnej:
Pierre-Hugues Herbert (Francja, 1) / Nicolas Mahut (Francja, 1) - Chris Guccione (Australia, Q) / Andre Sa (Brazylia, Q) 6:3, 7:6(5)
hmm....no kurde jak inaczej no!? Zawalił Milos niestety. 3:0 w II secie i wytłumaczenie tego że po prosto Murray zac Czytaj całość
-
edit. Ps brawo Rao, tak zmaścić to tylko Ty i Dymek potrafici Czytaj całość