Pauline Parmentier o występie w Katowicach: Początkowo miałam tu wcale nie grać

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Pauline Parmentier
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Pauline Parmentier

Pauline Parmentier była jedną z zawodniczek, które dostały się do głównej drabinki zawodów WTA w Katowicach w ostatniej chwili. Jak się okazuje, początkowo półfinalistka śląskiego turnieju miała zrezygnować z przyjazdu do Polski.

Pauline Parmentier znalazła się w półfinale Katowice Open po zwycięstwie nad ostatnią reprezentantką Polski, Magdą Linette. - Zagrałam bardzo dobrze. Początek meczu był bardzo wyrównany, było wiele walki. Później dwukrotnie ją przełamałam i czułam się pewniej i swobodniej przy własnym serwisie. Druga partia była dla mnie trudna, ponieważ zaczęłam się więcej mylić. Zdobyłam jednak wiele cennych punktów serwisem, który świetnie funkcjonował tego dnia. Cieszę się, że wygrałam, bo to był wymagający mecz - zanalizowała Francuzka.

Pochodząca z Cucq tenisistka wygrała dwa poprzednie pojedynki z poznanianką, jednak z tego powodu nie zlekceważyła Polki. - Każdy mecz jest trudny. Nawet gdy wygram pierwsze dwa bezpośrednie starcia, wiem, że mogę przegrać w trzecim. Moja rywalka zagrała bardzo dobrze, była solidna i przede wszystkim walczyła. Byłam skoncentrowana od pierwszego do ostatniego punktu - oceniła.

Już po zakończeniu piątkowego meczu Francuzka wykonała tzw. dab, gest polegający na położeniu głowy na zgiętej prawej ręce przy jednoczesnym wyprostowaniu lewej.

- Niedawno jeden z moich przyjaciół zapytał mnie, czy nie mogłabym tego zrobić, gdy wygram. To dość popularne wśród francuskich tenisistów, szczególnie tych młodych. Odpowiedziałam: ok, postaram się, choć tak naprawdę tego nie chciałam. Ale kiedy po meczu zobaczyłam, że mój trener to zrobił, nie miałam wyboru. Ale przyznaję, że sprawiło mi dużo frajdy - wyznała Francuzka.

W trakcie wszystkich jej meczów w Katowicach funkcję doradcy Parmentier pełni Julie Coin, była francuska tenisistka, która zakończyła karierę pod koniec zeszłego sezonu. - Jesteśmy tylko przyjaciółkami. Moim trenerem wciąż jest Olivier Poisson, który nie może jednak jeździć ze mną zbyt często i ogląda mnie w telewizji - wyznała Francuzka.

- Julie wciąż trenuje Madison Brengle. Po prostu spotkałyśmy się w zeszłym tygodniu w ITF-ie we Francji i zaproponowała mi, że może udać się do Polski ze mną. Cóż, zawsze lepiej jechać na zawody z kimś niż samemu. Początkowo miałam tu wcale nie grać, ale w ostatniej chwili weszłam do głównej drabinki i zdecydowałam się nie rezygnować z występu - dodała.

We francuskim turnieju, o którym wspomniała, 30-letnia Parmentier doszła do finału i jako jedyna z półfinalistek zdecydowała się nie wycofywać z gry w stolicy Górnego Śląska. - Nie jestem specjalnie zmęczona. Udało mi się wygrać bardzo dużo meczów, co pozwoliło mi nabrać dużej pewności siebie. Na zmęczenie przyjdzie czas już po turnieju - przyznała 113. rakieta świata, która w sobotę zagra z Dominiką Cibulkovą.

Kacper Kowalczyk z Katowic

Komentarze (0)