Gdy Serena Williams po raz drugi z rzędu zrezygnowała z udziału w prestiżowych Mistrzostwach WTA w Singapurze, uważnie przyglądałam się reakcjom ekspertów. W ich słowach dało się odczuć nutkę zawodu, ale i wyrozumiałość - Nie wygląda to zadowalająco - przyznała pod koniec października Chris Evert. - Serena skupia się przede wszystkim na turniejach wielkoszlemowych. Jest to jednak zrozumiałe. Gra profesjonalnie w tenisa od ponad 20 lat i musi o siebie zadbać - dodała.
Zaglądając od czasu do czasu na portale społecznościowe odniosłam wrażenie, że Williams poza kortem naprawdę dobrze się bawi. Niedawno otrzymała specjalne zaproszenie od Tommy'ego Hilfligera, spędziła Halloween w towarzystwie Lewisa Hamiltona, tańczyła w teledysku Beyonce... i tak dalej. Nie ma się czemu dziwić - 35-latka, 22-krotna zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych w grze pojedynczej, w tourze od ponad 20 lat - odkrywa tę drugą stronę życia, która dzieje się poza kortem. Z drugiej jednak strony poszkodowani są fani, organizatorzy mniejszych imprez i niekiedy sponsorzy. Jak mawia przysłowie: "Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził".
Gdy przygotowywałam się do wyjazdu na tegoroczny turniej WTA Premier Mandatory w Madrycie, byłam niemal pewna, że lada dzień usłyszę informację o rezygnacji Sereny. Nie pomyliłam się. Jej pozycja numer jeden w rankingu była niezagrożona, a gdzieś w tle już wspominano o Paryżu, jednym z czterech najważniejszych turniejów. Takich sytuacji nie dałoby się policzyć na palcach jednej ręki - Dubaj, Bastad, Montreal, Cincinnati (tu poczuła na plecach oddech drugiej wówczas na świecie Kerber i poprosiła o dziką kartę, z której finalnie nie skorzystała), Wuahan, Pekin i Mistrzostwa WTA.
Od jakiego czasu, a przynajmniej początku tego sezonu Serena była liderką, której "nie było". Gdyby nie Andżelika Kerber, nadal zajmowałaby pierwsze miejsce, pozostawiając w tyle szarpiące się cały rok z przeładowanym kalendarzem rywalki. Amerykanka robiła tyle, ile musiała, pokazując przy okazji jak nieregularne ma koleżanki po fachu, ale w końcu się przeliczyła. To jednak temat na zupełnie inny tekst.
Nie dało się ukryć, że w turniejach wielkoszlemowych Serena walczyła jak lwica, pokonywała wszelkie słabości, natomiast w tych mniejszych zasłaniała się kontuzjami czy przeziębieniem. Dolegliwości nie były oczywiście zmyślone, ponieważ styl życia, jaki obecnie prowadzi, po prostu jej nie służy. Często jada chociażby popularne "Tacos" i nie stosuje odpowiedniej dla sportowca diety. [Novak Djoković jest najlepszym przykładem na to, jak można poradzić sobie ze słabościami ciała wprowadzając zmiany w żywieniu]. Amerykanka niekiedy odkłada rakietę na bok na długie tygodnie, by przebudzić się przed ważnym turniejem. Nieregularne treningi to także jedna z przyczyn częstszych kontuzji. Z każdej z tych rzeczy doskonale zdaje sobie sprawę, ale...
ZOBACZ WIDEO Legia - Real. Bartosz Bereszyński: Memy o mnie? Każdy zaszedł Ronaldo za skórę
Gdyby nie te kontuzje... czy Serena grałaby częściej? Wydaje mi się, że nie. Amerykanka ma prawo czuć zmęczenie wygrywaniem mniejszych turniejów, dokładaniem kolejnego trofeum. Coś w rodzaju obniżonej motywacji w mniej liczących się momentach sezonu. Serena zawsze była "lwicą", a do tego w tym wieku chce wejść już tylko na tenisowe Himalaje, a nawet Mount Everest, co w tenisie oznacza tylko jedno - zawody wielkoszlemowe. Robi to oczywiście kosztem fanów, organizatorów mniejszych imprez, którzy liczą na wielkie zarobki, i sponsorów, chcących promować swoje marki. Z drugiej jednak strony, jak powiedziała Chris Evert, jej rodaczka musi zadbać przede wszystkim o siebie. Po ponad 20 latach zawodowej kariery nikt nie powinien już niczego od niej wymagać. Jeśli nadal chce grać, nie można mieć do niej pretensji, a jedynie liczyć na to, że od czasu do czasu zawita na ten, czy tamten turniej.
- Wszyscy skupiają się na tym, kiedy nadejdzie 23. tytuł wielkoszlemowy Sereny, ale naszym celem jest 30 takich zwycięstw, bo dlaczego by nie ustanowić rekordu, którego nikt już nigdy nie pobije? - powiedział w rozmowie z CNN Patrick Mouratoglou.
Jedno pytanie Chris Evert utkwiło mi w pamięci. Padło po wycofaniu się Amerykanki z tegorocznych Mistrzostw WTA. - Czy Serena jeszcze kiedyś poczuje radość z gry? - zastanawiała się w rozmowie z "New York Times" 61-latka.